Okazało się, że podczas imprezy z kolegami przedawkowała napój energetyzujący, doprawiony alkoholem. Nastolatkę udało się uratować - pisze "Dziennik Łódzki". - Stan dziewczynki był poważny. Trafiła do Instytutu Medycyny Pracy na odtrucie. Miała dużo szczęścia - relacjonuje dr Paweł Goździk z Wojewódzkiego Centrum Ratownictwa Medycznego w Łodzi. - Kiedy rozmawiam z kolegami z innych stacji pogotowia w Polsce, co rusz któryś mówi, że był wzywany do nastolatka, który w dyskotece, albo w domu zasłabł po przedawkowaniu dopalacza, pomieszanego z alkoholem albo środkiem odurzającym. W większości chodzi o dzieci z tak zwanych dobrych domów. Kieszonkowe wystarcza im na używki. Nauczyciele obserwują, że po napoje energetyzujące sięga co drugi uczeń podstawówki. W gimnazjum na palcach jednej ręki można policzyć tych, którzy nie znają smaku red bulla, R20+ albo tigera. Lekarze biją na alarm, bo jak twierdzą, dopalacze w nadmiernych dawkach mogą wywoływać zaburzenia krążenia, skoki ciśnienia, a nawet cukrzycę. Jak wyjaśnia gazeta, fenomen dopalaczy tkwi w dwóch składnikach: kofeinie i taurynie. Druga z tych substancji pobudza mięśnie i zmniejsza ich wrażliwość na zmęczenie. Po wypiciu drinka, do krwi przedostaje się dopamina - związek chemiczny, dzięki któremu na kilka godzin znika senność i zmęczenie. Pani Marta, matka trzecioklasisty z Poznania pojechała jako opiekunka na wycieczkę syna. Prosi o anonimowość, bo nie chce narażać dziecka na kłopoty. "Przed wieczorną dyskoteką niemal wszyscy chłopcy pili napoje energetyzujące. Zrobiłam im zdjęcia z tymi puszkami w rękach. Jeden z uczniów fatalnie się poczuł. Miał podniesione tętno, był pobudzony. Po powrocie z wycieczki opowiedziałam o sprawie dyrektorce szkoły, ale to zlekceważyła - mówi poznanianka. Maria Nowicka, mama ucznia Szkoły Podstawowej nr 9 w Skierniewicach mówi, że syn pytany dlaczego wypadł słabiej od kolegów w zawodach, kilkakrotnie odpowiadał: "bo nie wypiłem powera". "Myślałam, że chodzi o colę. Ale syn i jego koledzy z picia kilku puszek red bulla przed meczem nie robili tajemnicy. Opowiadali, który jakim drinkiem raczy się przed zawodami" - mówi matka trzecioklasisty. Była przerażona, kiedy dowiedziała się, że niektórzy pedagodzy zachęcają młodzież do picia dopalaczy. Tak było m.in. w jednej ze szkół pod Opocznie, w której nauczyciel zachęcał uczniów do picia syropu tussipect zawierającego efedryny. Dr Małgorzata Myśliwiec z Akademii Medycznej w Gdańsku, endokrynolog - diabetolog nie ma wątpliwości: "Picie dopalaczy jest nagminne. Sięgają po nie już 11-latki. I piją ich zdecydowanie za dużo. Jakie są tego skutki? Zwiększona zachorowalność na cukrzycę i inne choroby przemiany materii. Jeszcze 2-3 lata temu dziecko z cukrzycą zgłaszało się do nas raz na miesiąc, teraz mamy 5-6 w tygodniu. Trzy puszki dopalacza to to samo, co filiżanka bardzo mocnej kawy". Lekarka nie ma wątpliwości, że dopalacze, słodkie napoje gazowane i napoje w kartonikach spożywane w nadmiernych ilościach sprzyjają wywołaniu cukrzycy. Ile dzieci na nią zapadło z tego powodu? Takich badań nikt jeszcze w Polsce nie robił. Lekarze mówią swoje, a szkoły robią swoje. Napoje energetyzujące można kupić w wielu sklepikach. Są m.in. w VIII LO w Krakowie. "Kupują masowo przed klasówkami. Uczniowie sami się o nie proszą, a o klienta trzeba dbać" - mówi Stanisław Grzymek ze szkolnego sklepiku. Ile dokładnie puszek sprzedają rocznie producenci? Kinga Drużkowska, przedstawicielka producenta "Tigera" odmawia odpowiedzi, powołuje się na tajemnicę handlową. Jednak z opublikowanego właśnie raportu firmy badawczej AC Nielse produkowany przez krakowską spółkę Gellwe Tiger, w ciągu dwóch lat zdobył 31 proc. polskiego rynku. Pokonał potężnego austriackiego Red Bulla (21 proc.), niemieckiego XL Energy (10 proc.) oraz francuskiego Ice Cool (6 proc.). Potrzeby ograniczenia sprzedaży napojów energetyzujących dla młodzieży powyżej 16 lat nie widzi resort zdrowia. "Nie było przypadku, żeby napój komuś zaszkodził. Jeśli to się zmieni, będziemy zastanawiać się, co zrobić" - mówi Paweł Trzciński, rzecznik Ministerstwa Zdrowia. A Ministerstwo Edukacji Narodowej? W piśmie podpisanym nieczytelnym bazgrołem widniało: "Promujemy zdrowe żywienie w trybie działań mieszczących się w nurcie edukacji prozdrowotnej i promocji zdrowia. Sugerujemy dyrektorom szkół dbałość o to, aby sklepiki szkolne i automaty udostępniały uczniom zdrowe produkty, w tym także napoje" - relacjonuje "Dziennik Łódzki".