Pierwszy kamień 9 lat temu We wrześniu mija szósta rocznica istnienia Aresztu Śledczego w Piotrkowie. Dokładnie dziewięć lat temu, we wrześniu 2000 r. przy ulicy Wroniej został wkopany symboliczny kamień węgielny, który zapoczątkował budowę jednego z najnowocześniejszych obiektów w Europie. Wówczas na tę inwestycje przeznaczono osiemdziesiąt milionów złotych. - Ceremonia oficjalnego otwarcia miała miejsce w pierwszej połowie września 2003 r., natomiast sam areszt rozpoczął działalność dokładnie 14 października 2003 r. Dopiero w tym dniu, czyli po miesiącu od oficjalnego otwarcia, przetransportowano osadzonych z piotrkowskiego więzienia przy ulicy Wojska Polskiego na ulice Wronią. - Ten pierwszy okres był przeznaczony na to, by nasza załoga, głównie funkcjonariusze z działu ochrony i niektóre działy administracji, zapoznali się z obsługą bardzo nowoczesnego wyposażenia i systemów zabezpieczeń ochronnych. Zabezpieczeń, których nie było w przestarzałym więzieniu przy Wojska Polskiego. To był okres "suchego" treningu dla załogi - mówi mjr Paweł Gawrosiński - oficer prasowy. Ponad dwieście cel W piotrkowskim Areszcie Śledczym jest dwieście siedemdziesiąt pięć cel mieszkalnych, w tym dwadzieścia dwie dla więźniów niebezpiecznych, w których znajduje się 36 miejsc. Budowano je jako cele jedno- lub trzy osobowe lub dla więźniów niebezpiecznych jedno- lub dwuosobowe. Po pewnym czasie, zgodnie z przepisami, przekształcono je na cele kilkuosobowe, zachowując normy przestrzenne. - Okręgowy Inspektorat i Centralny Zarząd Służby Więziennej w Warszawie, po przeanalizowaniu powierzchni cel mieszkalnych w Piotrkowie, stwierdził, że bez naruszenia normy przestrzennej można umieścić dodatkowe łóżko w celach jednoosobowych. Rzeczywiście one były tak duże (bo ich powierzchnia to ok. 7 m), że w ten sposób udało się uzyskać ponad sto miejsc dodatkowych, czyli zwiększyliśmy pojemność teoretyczną - mówi Paweł Gawrosiński. - Dlatego piotrkowski areszt uniknął przeludnienia. O nowoczesności obiektu świadczy wiele techniczno-ochronnych elementów zastosowanych szczególnie w celach dla więźniów najbardziej niebezpiecznych, recydywistów. - Dwadzieścia dwie cele, w których przebywają więźniowie najbardziej niebezpieczni, różni się od tych pozostałych przede wszystkim zabezpieczeniami ochronnymi. Pierwsza różnica to dodatkowe kraty, oprócz stalowych drzwi, które posiadają wszystkie cele. Poza tym w celach na oddziale dla więźniów niebezpiecznych umieszczony jest całodobowy monitoring z wbudowanym detektorem podczerwieni, który pozwala na bardzo dobrą obserwację więźniów również w nocy, gdy jest ciemno. W takich celach wszystkie sprzęty typu łóżka, krzesła, szafki przytwierdzone są do podłogi lub do ściany. Wyposażenie toalety jest metalowe. Metalowa jest umywalka, by więzień nie mógł jej potłuc i dokonać samookaleczenia. Metalowe jest również zwierciadło (zamiast zwykłego lustra). W takiej celi więzień sam nie może uchylić lufcika. Za pomocą pilota robi to oddziałowy - opowiada Paweł Gawrosiński. Poza najnowocześniejszymi technologiami techniczno-ochronnymi areszt w Piotrkowie posiada szereg "atrakcji" dla osadzonych. Więźniowie mogą korzystać z hali sportowej z wielofunkcyjnym boiskiem, boiska bez zadaszenia, biblioteki i radiowęzła. Jest również siłownia, ale tylko dla funkcjonariuszy. Poza tym Areszt w Piotrkowie posiada bogaty plan resocjalizacji swoich więźniów. Po pierwsze praca. Po drugie szereg działań związanych z zawarciem umów z licznymi fundacjami i stowarzyszeniami, z Kościołem prawosławnym, Kościołem zielonoświątkowym, Kościołem Adwentystów Dnia Siódmego, Związkiem Świadków Jehowy "Strażnica". Poza tym piotrkowski areszt bardzo aktywnie współpracuje z piotrkowskim Muzeum i Miejskim Ośrodkiem Kultury oraz grupami AA. Udało nam się porozmawiać z jednym osadzonych, który w ramach resocjalizacji pracuje w więziennym radiowęźle. Przebywa tu od pięciu lat. Za narkotyki, paserstwo, drobne przestępstwa i - jak sam twierdzi - za coś jeszcze, czego nie zrobił. Nie chce zdradzić, o co chodzi. O warunkach w areszcie i traktowaniu przez funkcjonariuszy wypowiada się bardzo dobrze. Ma porównanie, bo jakiś czas spędził w innych więzieniach (Płock, Sieradz, Warszawa). Mimo komfortowych warunków więziennych mających być karą i izolacją od świata zewnętrznego, marzeniem pana Piotra jest właśnie... izolacja, ale ta prawdziwa, np. w otoczeniu przyrody. - Tęsknię za codziennością, normalnością, chwilą prawdziwej samotności i izolacji potrzebnej każdemu człowiekowi, matką i randką z fajną dziewczyną. Czasem towarzyszy mi bezradność. Pojawia się w codziennych, drobnych sprawach. Chcę zapalić papierosa i mam zepsutą zapalniczkę. Jest po osiemnastej, a o tej porze do celi nikt nie przyjdzie. Wtedy jest ogromna złość, właśnie z bezradności. Poza tym nie mogę narzekać. Warunki super. Wychowawcy też - mówi pan Piotr, który oprócz pracy w radiowęźle pisze wiersze, interesuje się literaturą i muzyką. Więźniowie z pierwszych stron gazet Okazuje się, że piotrkowski areszt słynie nie tylko z najnowocześniejszych zabezpieczeń techniczno-ochronnych. Jest popularny z racji swoich "pensjonariuszy". W Areszcie Śledczym przy ulicy Wroniej karę pozbawienia wolności odbywali lub nadal odbywają m.in.: były prezydent Piotrkowa Waldemar Matusewicz, Stanisław Łyżwiński, Jacek Popecki, Marek Dochnal, Damian Ciołek i ci znani z przestępczości zorganizowanej: "Popelina" czy "Dziad". Większość z nich nigdy nie sprawiała problemów wychowawczych. Jak twierdzą pracownicy aresztu, byli to wzorowi więźniowie. - Waldemar Matusewicz pracował w naszej bibliotece i był wzorowym więźniem, nigdy nie sprawiał najmniejszych problemów. Podobnie jak pozostali. Marek Dochnal czytał setki czasopism w różnych językach poświęconych biznesowi. Więźniowie ze świata przestępczości zorganizowanej, tacy jak "Popelina" z okręgu łódzkiego czy "Dziad" z warszawskiego, grzeczni i kulturalni byli z innego powodu. Prawdopodobnie mieli wiele spraw biznesowych do załatwienia poza aresztem i chcieli jak najszybciej go opuścić, nie przedłużać pobytu niepotrzebnym, złym zachowaniem. Inaczej jest z Damianem Ciołkiem, który uśmiercił policjanta. On ma bardzo rozchwianą osobowość. Potrafi godzinami mówić do siebie lub do innych, by po pewnym czasie siedzieć posępnie i nie reagować przez kilka tygodni - tłumaczy Paweł Gawrosiński. Zbiegli informują o ucieczkach Strach czy lojalność piotrkowskich więźniów karze im zawiadamiać swoich zwierzchników nawet wtedy, gdy uda im się uciec... Ze względu na najnowocześniejsze zabezpieczenia nie dotyczy to Aresztu Śledczego przy Wroniej, tylko oddziałów w Goleszach lub Sulejowie. Pięć lat temu dwaj śmiałkowie uciekli z sulejowskiego oddziału. Po kilku godzinach od ucieczki schwytała ich policja. Skazani nie uciekli zbyt daleko. Funkcjonariusze znaleźli uciekinierów w sulejowskiej restauracji pijanych do nieprzytomności. Inny skazany, któremu udało się uciec, kilka godzin po opuszczeniu więzienia zatelefonował tam, by... podać miejsce swojego pobytu. Okazało się, że uciekł, bo dowiedział się, że coś złego dzieje się w jego domu. Musiał to sprawdzić. - Zdarzyły się takie przypadki. Są nawet zabawne. Jednak do tych mniej wesołych zaliczamy próby samobójcze, udane bądź nie. W ciągu sześciu lat istnienia aresztu miały miejsce dwie udane próby samobójcze. Mimo szybkiej interwencji, obaj osadzeni zmarli. Na taki krok zazwyczaj decydują się ci, którzy aresztowani zostali nagle i nie spodziewali się tego. Nie wytrzymują tej świadomości, że w zamknięciu muszą spędzić kilka lat. Ci najbardziej niebezpieczni mają silną psychikę i nie targają się na swoje życie - opowiada Paweł Gawrosiński.