Podczas przesłuchania Paulina M. przyznała się do zarzutu, wyraziła żal i skruchę w związku z tym, co się stało. Grozi jej do 8 lat pozbawienia wolności - powiedział w czwartek rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania. Do wypadku doszło 5 grudnia tuż przed północą. Czteroosobowym oplem tigrą jechało pięć osób - dwie dziewczyny i trzech chłopaków - w wieku od 17 do 21 lat. Według prokuratury, na al. Włókniarzy kierująca autem 18-latka znacznie przekroczyła prędkość i straciła panowanie nad samochodem, który wpadł w poślizg i zjechał na prawe pobocze. Auto uderzyło w słup trakcji elektrycznej, później w drzewo i wjechało w pobliski budynek, w którym znajdował się m.in. warsztat i serwis opon. Na miejscu zginęła 18-letnia pasażerka, która siedziała obok kierującej autem i nie była przypięta pasami. 21-letni mężczyzna po przewiezieniu do szpitala zmarł na skutek licznych obrażeń. Poważnie ranni zostali kierująca oplem 18-latka oraz jej rówieśnik; lżejszych obrażeń doznał brat Pauliny M. Po wyjściu ze szpitala 18-letnia Paulina M. usłyszała w Prokuraturze Łódź-Polesie zarzut spowodowania wypadku drogowego, w wyniku którego śmierć poniosły dwie osoby, a jedna została poważnie ranna. Wiadomo, że kierująca była trzeźwa w chwili zdarzenia. Wobec nastolatki zastosowano nakaz powstrzymywania się od prowadzenia pojazdów mechanicznych, bowiem po wypadku nie odnaleziono jej prawa jazdy. Jak ustalono, w chwili wypadku 18-latka miała prawo jazdy od tygodnia; trzy tygodnie wcześniej zdała egzamin. Chodziła do szkoły i na kurs prawa jazdy ze swoją rówieśniczką, która zginęła w wypadku.