Do wypadku doszło w poniedziałek tuż przed północą. Czteroosobowym oplem tigrą jechało pięć osób - dwie dziewczyny i trzech chłopaków - w wieku od 17 do 21 lat. Według ustaleń prokuratury, na al. Włókniarzy kierująca autem 18-letnia Paulina M. straciła panowanie nad autem i zjechała na prawe pobocze. Samochód uderzył w słup oświetleniowy, później w drzewo i wjechał w pobliski budynek, w którym znajdował się m.in. warsztat i serwis opon. W wypadku na miejscu zginęła 18-letnia pasażerka, która siedziała obok kierowcy i nie była przypięta pasami. 21-letni mężczyzna po przewiezieniu do szpitala zmarł w nocy na skutek licznych obrażeń. Do szpitala przewieziono także kierującą oplem 18-latkę oraz jej rówieśnika. Brat kierującej, który także jechał samochodem, początkowo odmówił hospitalizacji, ale we wtorek także trafił do szpitala. Obaj ranni mężczyźni są po południu przesłuchiwani. - Z relacji bezpośrednich świadków wypadku, ze wstępnej oceny śladów hamowania i skutków wypadku, można wyciągnąć wniosek, że najprawdopodobniej przyczyną wypadku było znaczne przekroczenie prędkości przez kierującą i utrata panowania nad pojazdem - powiedział rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania. Kierująca 18-latka była trzeźwa w chwili zdarzenia. Jej stan zdrowia jest stabilny. Według śledczych, prawdopodobnie w najbliższych dniach opuści szpital i wtedy będzie możliwe jej przesłuchanie. Zniszczony opel tigra został zabezpieczony do badań; biegły ma ocenić m.in. czy był sprawny technicznie. Jak ustalono, 18-letnia Paulina M. miała prawo jazdy od tygodnia; trzy tygodnie wcześniej zdała egzamin. Chodziła do szkoły i na kurs prawa jazdy ze swoją rówieśniczką, która zginęła w wypadku. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa Łódź-Polesie. Za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym grozi kara do 8 lat pozbawienia wolności.