Trwa procedura odwoławcza po odrzuceniu przez Urząd Marszałkowski wniosku radomszczańskiego magistratu o dofinansowanie obwodnicy Radomska. Wniosek nie przeszedł oceny formalnej. Bez tych pieniędzy budowa zachodniego odcinka obwodnicy jest niemożliwa, a bez obwodnicy Radomsko zostanie komunikacyjnie sparaliżowane. Już wkrótce miasto będzie jedyną alternatywną drogą dla samochodów, które nie będą chciały jechać budowaną płatną autostradą A1. Wniosek Radomska został odrzucony, bo na czas nie dostarczono wszystkich dokumentów. Zabrakło zezwolenia na realizację inwestycji drogowej (ZRID). Radomsko miało szansę na otrzymanie 60 mln zł. Teraz najbardziej prawdopodobny jest czarny scenariusz, że pieniędzy nie będzie. Odpowiedzialny za miejską infrastrukturę wiceprezydent Robert Zakrzewski na pytania, co spowodowało takie opóźnienia i braki w dokumentacji, mówi o procedurach, ustawowych terminach pozyskiwania dokumentów, rozciągających się w czasie możliwościach uzyskania praw do dysponowania gruntami, przez które ma przebiegać obwodnica itd. Tak czy inaczej, Radomsko się spóźniło i w porę wszystkich dokumentów nie było. Na zorganizowanej specjalnie w tej sprawie konferencji prasowej nie padły nazwiska osób odpowiedzialnych za te opóźnienia, nie powiedziano, jakie procedury zawiodły i czy będą wyciągane konsekwencje personalne wobec miejskich urzędników zajmujących się tym zagadnieniem. Zapytaliśmy więc o alternatywne scenariusze, co będzie, jeśli protest zostanie odrzucony. Prezydent Robert Zakrzewski odpowiada wymijająco: - Może to są przesądy, ale nie chciałbym wypowiadać się źle na temat procedury, jaką wszczęliśmy. To jest na zasadzie gdybania. Jesteśmy na etapie procedury odwoławczej. Nie chcę dopuszczać myśli, że to pójdzie negatywnie. Nieoficjalnie wiadomo, że w przypadku odrzucenia odwołania stanowisko straci wiceprezydent Robert Zakrzewski. Podczas konferencji prasowej nie potwierdzono tej informacji. (jd)