Są zwyczajnymi młodymi mężczyznami, mają dobry kontakt z dziećmi. Nie mają dzieciom za złe, gdy z przyzwyczajenia zwrócą się do nich "proszę pani", choć to nie jest regułą, bo przyzwyczajają się już do formy "proszę pana", a czasem mówią do nich po imieniu. Żaden z nich nie ma jeszcze swoich dzieci, a w domach rodzinnych nie mieli młodszego rodzeństwa. Mimo to nie wykluczają, że zostaną nauczycielami. Kamil jest pomocnikiem rehabilitantki. Deklaruje, że do propozycji stażu w przedszkolu podszedł zwyczajnie, bo pochodzi z nauczycielskiej rodziny. Placówkę trochę znał, bo od lat pracuje tu jego mama, Anna. Znajomi tez raczej się nie dziwili, że podjął się pracy w przedszkolu. On zaś po krótkim czasie polubił tę prace tak, że chętnie rano wstaje i z przyjemnością przychodzi do przedszkola. - Byłem chętny, bo praca z dziećmi mi odpowiada. Gdybym tego nie lubił, nie podjąłbym się jej. Obecnie kontynuuje naukę na magisterskich studiach uzupełniających na Uniwersytecie Łódzkim. Ma nadzieję, że zostanie nauczycielem. - Lubię to, bo przyjemnie jest mieć świadomość, że mogę kogoś czegoś nauczyć. Mam dobry kontakt z dziećmi, myślę, że sprawdzam się w tym, a współpracując z dziećmi można dużo dobrego zdziałać. Kamil mówi, że w swojej pracy w przedszkolu do pewnego momentu traktuje dziecko jak partnera do nauki, pracy i zabawy, ale w pewnym momencie musi być nauczycielem, który wymaga, egzekwuje, a czasem nawet zwróci uwagę i skarci. Nie umiałby chyba krzyknąć na dziecko, ale mówi dobitnie, wyraźnie i spokojnie. Stara się też skupić na indywidualnych potrzebach każdego dziecka. Ma nadzieję, że praca w placówce pomoże mu przy pisaniu pracy magisterskiej, której tematem są gry i zabawy ruchowe dziecka w wieku przedszkolnym a jego rozwój. Zajęcia z gimnastyki korekcyjnej lub rehabilitacyjne prowadzi wespół z rehabilitantką Elżbietą Muszyńską, a niekiedy sam. Odbywają się one na dworze, jeśli pogoda jest sprzyjająca, a zwykle w sali gimnastycznej przedszkola. Placówka jest dobrze wyposażona w sprzęt rehabilitacyjny. Ma np. duże elementy o różnych kształtach, a których można coś budować. - Dzieci mają dużą wyobraźnię, bardzo chętnie ćwiczą i pracują, nieraz nie chcą stąd wyjść. Widzi też, że dzieci pochodzą z różnych rodzin, nie każde z nich ma w domu dobre warunki, również do zabawy. Tym bardziej zależy mu na tym, aby czas, jaki dzieci spędzają w przedszkolu, był dobrze wykorzystany. Paweł jest pomocnikiem wychowawcy, ale nie jest "przypisany" jednej grupie, bo każdego dnia pracuje w innej. Podobnie jak Kamil, ma kontakt ze wszystkimi dziećmi w przedszkolu. Dlaczego przyszedł na staż do przedszkola? - Nie miałem pracy i w Urzędzie Pracy zaproponowano mi staż w przedszkolu. Zgodziłam się - mówi krótko. Przyznaje, że jego znajomi byli nieco zdziwieni, gdy powiedział im gdzie pracuje. Nie dokuczają mu jednak z tego powodu, ale często pytają, jak ta praca wygląda. On im chętnie opowiada, jak otwarte są dzieci lub o co go pytają. - Na początku zadawali mi 100 pytań na minutę, a ja znałem odpowiedź na co drugie. Bardzo starałem się jednak im odpowiadać. Czy lubi pracę w przedszkolu? Tak, odpowiada mu ona, bo dzieci są kochane i sympatyczne, atmosfera w pracy przyjemna, relacje z pracownikami bardzo dobre. Na razie nie uczy się, ale od października planuje podjąć studia magisterskie. Co będzie robił, jak je skończy - na razie nie wie. Czy jego wyobrażenia o pracy przedszkola zmieniły się od momentu, jak rozpoczął staż? - Tak to sobie mniej więcej wyobrażałem, nie ma jedynie leżakowania, które kiedyś było w przedszkolach. Jest tylko krótki odpoczynek. Dyrektor przedszkola Emilia Żebrowska mówi, że po raz pierwszy w placówce są stażyści. Oprócz Kamila i Pawła są dwie panie. Deklarując chęć przyjęcia osób na staż, nie określała, czy mają być to kobiety czy mężczyźni. Początkowo była trochę zaskoczona, gdy najpierw zgłosił się Kamil, potem Paweł. Zdecydowała się ich przyjąć i jest z ich pracy bardzo zadowolona. - Dla dzieci, a zwłaszcza dla chłopców to wielka rzecz, bo oni są trochę jak tatusiowie, a trochę jak kumple. Jest to widoczne i w sposobie komunikowania się z dziećmi i w treści rozmów. - Tłumaczyli dzieciom na przykład, co to jest fair play i co znaczy że jedna drużyna to gospodarze, a druga - goście. Niby wszystko takie oczywiste, ale to była zupełnie inna stylistyka. Psycholog Justyna Matyaszek-Dubielak dodaje, że to dobrze, że w tak sfeminizowanym zawodzie nauczyciela przedszkolnego pojawiają się mężczyźni. Okazuje się, że potrafią oni pracować z dziećmi, bo są naturalni i spontaniczni, nie mają obaw, aby z dziećmi się bawić, żartować. Widać wyraźnie, że dzieciom kontakt taki jest bardzo potrzebny, co być może wynika z faktu, że zbyt mało czasu spędzają one ze swoimi ojcami. O tym, jak bardzo lubią swoich panów najlepiej świadczy fakt, że już przy pierwszym kontakcie widać, że ci młodzi mężczyźni mają w oczach dzieci autorytet. I to jaki! (mwk)