W wielu miastach Polski we wtorek trwa całodniowy strajk lekarzy. Lekarze przyjmują tylko pacjentów z zagrożeniem życia, nie wykonują żadnych planowanych zabiegów; nieczynne są przyszpitalne przychodnie specjalistyczne. Strajk zorganizował Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy (OZZL). Związek domaga się m.in. wyższych płac dla lekarzy (do 5-7 tys. zł brutto) i zmian w systemie ochrony zdrowia. Lekarze, którzy manifestowali w Łodzi, skorzystali z jednodniowego urlopu na żądanie. Jak zapewnił Sławomir Zimny z OZZL, szpitale w województwie łódzkim pracują we wtorek normalnie, a do strajku dojdzie prawdopodobnie po 21 maja. - Negocjacje z dyrektorami placówek opieki zdrowotnej wciąż trwają, nigdzie nie są jeszcze zakończone. Nastąpi to 21 maja i wtedy podejmiemy decyzję o ewentualnym strajku - powiedział Zimny. Dodał, że w tym roku wszystkie szpitale z województwa rozpoczną strajk tego samego dnia. Organizatorzy wtorkowej manifestacji przygotowali kartki pocztowe, które mają być wysłane ministrowi zdrowia Zbigniewowi Relidze. Widnieje na nich m.in. postać Józefa Stalina i napis z fragmentem stalinowskiej instrukcji "Doprowadzić do tego, aby pracownicy na stanowiskach państwowych otrzymali niskie pobory. Dotyczy to w szczególności służby zdrowia". Pocztówki zawierają także pytanie o to, czy lekarze mają emigrować, czy pozostać w kraju. Zdaniem prezesa Okręgowej Izby Lekarskiej Grzegorza Krzyżanowskiego, lekarze z województwa łódzkiego w ostatnich latach byli traktowani jak "niepotrzebne koło u wozu". - W ostatnich dwóch latach sytuacja nieco się zmieniła, ale zaległości z nakładami na ochronę zdrowia w naszym regionie nadal pozostały - powiedział Krzyżanowski