- Wracamy do realizacji porozumienia jakie zawarliśmy z tą firmą jeszcze w styczniu tego roku. To pozwoli na odblokowanie konta. Dzięki temu będę mógł wypłacić pracownikom pensję, a placówka może zacząć normalnie pracować - powiedział dyrektor placówki, Witold Barszcz. Pabianicki szpital nie przyjmował pacjentów od połowy kwietnia ze względu na trudną sytuacją finansową. Szpital ma prawie 100 mln zł długu, a jego konta były zablokowane. Na pieniądze od szpitala czekają jego wierzyciele, których jest 70. Do placówki trafiały jedynie osoby z zagrożeniem życia lub zdrowia. Do Pabianic przyjechała nawet minister zdrowia Ewa Kopacz, która wraz z prezydentem miasta oraz dyrektorem szpitala przekonywała wierzycieli o szansie, jaką dla nich jest tzw. plan B, czyli rządowy program zakładający pomoc finansową dla samorządów, które zdecydują się na przekształcenie szpitali w spółki prawa handlowego. Po spotkaniu szefowa resortu poinformowała dziennikarzy, że "wierzyciele jednomyślnie powiedzieli, iż dają szanse szpitalowi", a to miało oznaczać odblokowanie kont. Jednak do odblokowania kont nie doszło. Przez kilkanaście dni trwały rozmowy dyrekcji placówki z firmami oczekującymi na pieniądze. Barszcz myślał nawet o łączeniu oddziałów, aby jeszcze zaoszczędzić na funkcjonowaniu szpitala, ale na szczęście - jak powiedział - nie musi tego robić. Pabianicki szpital dysponuje niemal 600 łóżkami. Jest jedynym szpitalem na terenie powiatu pabianickiego, a jego organem założycielskim jest lokalny samorząd.