W listopadzie oddziały zostały zamknięte z powodu pożaru. Później nie pracowały, bo lekarze chcieli odwołania dyrektora i wycofali zgodę na wydłużenie czasu pracy. Uniemożliwiło to zabezpieczenia pełnej obsady na dyżurach. - Lekarze podpisali klauzule opt-out do umów, w których wyrażają zgodę na wydłużenie czasu pracy. Mamy zatem możliwość zabezpieczenia obsady dyżurowej i w związku z tym mogłem uruchomić szpital i wznowiliśmy przyjęcia pacjentek - powiedział w czwartek dyrektor szpitala Jacek Marynowski. W listopadzie w piwnicy szpitala wybuchł pożar; pacjentki przeniesiono do innych szpitali lub wypisano do domu a oddziały położniczy i ginekologiczny zamknięto. Po remoncie i dezynfekcji sanepid zgodził się na otwarcie oddziałów, ale wtedy zaczęli protestować lekarze, którzy domagają się odwołania dyrektora. Zwracali się w tej sprawie do Urzędu Marszałkowskiego, który jest organem założycielskim placówki. Zarząd województwa uznał jednak, że brak jest podstaw do odwołania dyrektora placówki. Wystosował jednocześnie apel do lekarzy zwracając się o niezwłoczne podjęcie pracy umożliwiającej wznowienie funkcjonowania oddziałów szpitalnych. Szpitalowi groziła bowiem utrata kontraktu z NFZ. Lekarze zgodzili się - jak mówią - dla dobra pacjentek i dzieci na wydłużenie czasu pracy i pełnienie dyżurów. Zapowiadają jednak, że nie kończy to konfliktu i nadal będą domagać się odwołania dyrektora.