Dziewięcioosobowa grupa uczniów napisała niemalże identyczne prace. Rodzice, dyrekcja i nauczyciele są zbulwersowani całą sytuacją. Okazuję się jednak, że tych nierzetelności w prowadzeniu placówki jest znacznie więcej. Przedstawiciele Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej podczas sprawdzania prac części humanistycznej tegorocznego egzaminu gimnazjalnego, dopatrzyli się dużego podobieństwa między nimi. Pada podejrzenie, że uczniowie tej szkoły nie pisali prac samodzielnie. - Prace tej szkoły były sprawdzane w Łodzi i oczywiście, tak jak w każdym takim przypadku, kiedy pojawiają się teksty identyczne, natychmiast egzaminator, który je sprawdza, zgłasza to swojemu koordynatorowi. Tak tym razem się stało. W niedzielę rano otrzymałam informacje, że są cztery identyczne prace. Potem okazało się, że jest ich więcej. Wszystkie pochodziły z piotrkowskiej szkoły Rawita. Wszystkie prace części humanistycznej tej placówki są takie same. W związku z tym mamy prawo podejrzewać, że zaistniała tutaj jakaś nierzetelność. Prace są badane w dalszym ciągu. Jeśli potwierdzą się nasze przypuszczenia, to zgłaszamy ten fakt do Centralnej Komisji Egzaminacyjnej i będziemy unieważniać egzamin - mówi Janina Skibicka, p.o. dyrektor Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Łodzi. Dyrektor szkoły, nauczyciele, rodzice i sami uczniowie nie rozumieją stawianych zarzutów. Zgodnie zapewniają, że prace pisane były pod nadzorem nauczycieli i dyrekcji i nie ma podstaw do podobnych podejrzeń. - Uczniowie pisali samodzielnie, nie było możliwości przepisywania prac i my nauczyciele i uczniowie nie rozumiemy stawianych zarzutów- mówi dyrektor Szkół Rawita w Piotrkowie Agnieszka Krużyńska. Sami uczniowie oraz ich rodzice wystosowali pismo do dyrekcji z prośbą o wyjaśnienie całej sytuacji. - W liście jest prośba o wyjaśnienie zaistniałego zdarzenia, rodzice są zbulwersowani, że padają zarzuty oskarżające ich dzieci o niesamodzielność- dodaje dyrektor. Rodzice wierzą w niewinność dyrekcji i swoich dzieci. Uparcie twierdzą, że cała sytuacja jest tylko medialnym wymysłem. - Uważam, że to jest krzywdzenie naszych dzieci. Nie widziałam tych prac, więc nie wiem, czy są identyczne. To wszystko wiemy z radia, gazet. Uczniowie są tym zbulwersowani bardzo. Wiem, że grozi im powtórka z egzaminu i to nie jest miłe. Nie chcę już na ten temat rozmawiać - mówi jedna z matek. Sami uczniowie twierdzą, że podczas egzaminu nie było takiej możliwości, by ściągać. Jedni mówią, że pilnowali ich również przedstawiciele kuratorium, inni, że w komisji takich nie było. - Nie można było ściągać, cały czas kuratorium siedziało - mówi uczennica. Inna zaprzecza: Nie, nie było kuratorium. Nauczyciele, co siedzieli, to cały czas nas pilnowali. Nie było możliwości nawet odwrócić głowę w drugą stronę. Kolejna uczennica dodaje: -Wszyscy myślą, że skoro to jest szkoła prywatna, to że jest tak i tak. A to nieprawda. Chodzą i gadają jakieś ploty. To wszystko przez takich ludzi. To jest dla mnie nienormalne.