Sąd zobowiązał oskarżonego także do naprawienie szkody w całości - powiedziała Grażyna Jeżewska z biura prasowego łódzkiego sądu. Proces toczył się za zamkniętymi drzwiami. Wyrok nie jest prawomocny. W śledztwie Kazimierz B. przyznał się do winy. Mężczyzna ma wykształcenie wyższe ekonomiczne, a do czasu aresztowania prowadził gospodarstwo rolne w miejscowości Bukowiec w powiecie łódzkim-wschodnim. Śledczym tłumaczył, że do napadów zmusiła go pogarszająca się sytuacja finansowa, bowiem był zadłużony m.in. w bankach i postanowił zdobyć pieniądze napadając na placówki bankowe. Według prokuratury do napadów dochodziło od maja 2010 r. do lipca 2011 r. W tym czasie oskarżony napadł na 17 niewielkich placówek należących do sześciu banków. Początkowo mężczyzna działał w Łodzi, ale później także w Pabianicach, Częstochowie, Katowicach, Sosnowcu, Sieradzu, Włocławku i Końskich. Podczas napadów 39-latek zazwyczaj ubrany był w ciemną kurtkę, a twarz maskował czapką z daszkiem i masywnymi okularami. Przed każdym napadem Kazimierz B. długo obserwował placówkę. Wybierał małe oddziały, z których łatwo było uciec; napadów dokonywał zazwyczaj tuż przed zamknięciem banków, kiedy nie było w nich klientów. Nawiązywał wtedy rozmowę z pracownikami banku i udawał, że chce przeprowadzić operację bankową. W pewnym momencie wyciągał broń i żądał wydania pieniędzy, grożąc jej użyciem. Jedynie w dwóch przypadkach nie udało mu się osiągnąć celu - raz w placówce nie było kasy, a w innym banku pracownik włączył alarm i spłoszył napastnika. Mężczyznę udało się zatrzymać m.in. dzięki zeznaniom świadków i zapisom bankowego monitoringu oraz ekspertyzie antroposkopowej (antroposkopia to metodyka opisu cech człowieka przy użyciu wzorców, np. profilów nosa, oprawy oka, budowy ucha), z której wynikało, że sprawcą kilku napadów może być ten sam mężczyzna. Kazimierz B. wpadł w ręce policjantów w lipcu 2011 r. w Ostrowie Wielkopolskim, kiedy obserwował kolejną placówkę bankową. Okazało się, że wrócił wówczas z wczasów w Egipcie, na które wyjechał tuż po napadzie na Śląsku. W jego samochodzie oraz w miejscu zamieszkania znaleziono m.in. pistolet typu walther, który kupił w 2010 r., magazynek z 6 sztukami ostrej amunicji, różne kurtki, czapki i okulary, które zakładał przed napadami, a także kartkę z adresami banków w Ostrowie Wlkp. Podczas wizji lokalnych mężczyzna wskazał placówki, na które napadł, i opisał sposób działania. Obok rozbojów z użyciem broni palnej prokuratura zarzuciła mu też nielegalne posiadanie broni i amunicji. Groziła mu kara do 15 lat pozbawienia wolności. Dotąd nie był karany.