Mieszkańcy tego lokalu, by zrobić pranie, jadą do znajomych, by skorzystać z toalety, wlewają wodę do spłuczki za pomocą miski. Nieprawdopodobne, że w XXI wieku możemy natrafić jeszcze na takie obrazki. Od sześciu lat żyją bez bieżącej wody. Od sześciu lat, bo tyle trwają sprawy w sądzie toczące się między rodziną lokatorów a obecną właścicielką starej kamienicy. Żadna ze stron nie widzi możliwości polubownego rozwiązania sprawy. Każda ma swoje racje i bardzo konkretne stanowisko w tej sprawie. Jak go rozwiązać, skoro sprawy w sądzie narastają i rozgałęziają się z miesiąca na miesiąc. Konflikt lokatorów i nowego właściciela kamienicy rozpoczął się już w 2002 roku, jak twierdzą lokatorzy, których dotyczy sprawa. Bezpośredni powód to niechęć do podpisania nowej umowy z obecnym właścicielem. Rodzina z kamienicy umowę najmu zawarła w latach 80. z właścicielką, która od dłuższego czasu już nie żyje. Jak się okazuje ta umowa sprzed dwudziestu lat obowiązuje do dnia dzisiejszego. - Umowa z pierwszą właścicielką została potwierdzona przez sąd - mówi pani Małgorzata. Wraz z nastaniem kolejnych właścicieli rodzina z kamienicy nie zdecydowała się podpisywać nowej umowy z żadnym z nich. Jak twierdzą, z tego powodu mają od lat zakręconą wodę. Właściciel kamienicy komentuje, że nie zamierza utrzymywać ludzi, którzy nie płacą czynszu. Sprawa jest dość skomplikowana i niejednowymiarowa. Sąd od sześciu lat próbuje doprowadzić konflikt do końca. Jednak jak się okazuje, to nie jest takie proste. Z miesiąca na miesiąc do sądu wpływają nowe sprawy związane z nieszczęsną kamienicą. Obie strony często tam wizytują. Każda rodzina posiada stosy dokumentów, pism, wniosków związanych ze sprawami, jakie się toczą. Żadna ze stron nie widzi końca sporu. - Interweniujemy z mężem. Próbowaliśmy rozmawiać z nową właścicielką, która z góry oceniła mnie jako osobę konfliktową. Nie chciała dyskutować ani ze mną ani z mężem. Interweniowałam. Chodziłam z tymi sprawami do sądu, zresztą sprawy toczą się do dziś, bez żadnych korzyści. Byłam w redakcji jednej z lokalnych gazet, w Straży Miejskiej, sanepidzie, na policji, u prezydenta w Radzie Miasta, korzystałam z pomocy jednej pani poseł - mówi pani Małgorzata. Widać, że życie tej rodziny zdominowane zostało przez bieganinę po sądach, zbieranie dokumentów, kompletowanie teczek ze świstkami, które w każdej chwili mogą być przydatne. Podobnie druga strona. Na wspomnienie spraw związanych z kamienicą właścicielka i jej mąż denerwują się, nie chcą po raz kolejny rozpoczynać tematu.