Pod koniec grudnia ubiegłego roku do zakładu wkroczył syndyk masy upadłościowej Dariusz Jędrzejewski z Łodzi. Pomimo ogłoszenia upadłości zakład nadal prowadzi produkcję. Najbliższe wypłaty dla około 360 pracowników zakładu będą pochodziły w znacznej części z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Skorzystanie z tego funduszu było możliwe dopiero po ogłoszeniu upadłości firmy. Syndyk, który wszedł do zakładu, ma już doświadczenie w likwidacji tego rodzaju przedsiębiorstw. Był m.in. syndykiem w Zakładach Przemysłu Jedwabniczego "Pierwsza" w Łodzi. Obecnie w Syntexie pracuje około 360 osób. - Produkcja trwa. Mamy zamówienia na ciągłą produkcję do końca marca. Nie produkujemy teraz do magazynu, tylko wyłącznie pod zamówienia - powiedział nam prezes zakładu Wojciech Kaszczyk. Aktualnie syndyk zajmuje się odblokowywaniem kont bankowych zakładu oraz zacznie szukać nowych właścicieli Syntexu. Planowane są również kolejne spotkania z przedstawicielami związków zawodowych i załogi. - Zdarza się, że syndyk kończy pracę nawet po 19-tej - mówi prezes Kaszczyk. Przypomnijmy, że wniosek o ogłoszenie upadłości zarząd Syntexu złożył w łódzkim sądzie w połowie października. Wniosek nie został przez sąd rozpatrzony, ponieważ nie spełniał wymogów formalnych i został cofnięty do uzupełnienia. Zarząd spółki go uzupełnił i złożył ponownie. Sądowa decyzja o ogłoszeniu upadłości była poprzedzona sprawdzeniem wniosku o upadłości i samego Syntexu przez nadzorcę sądowego, który lustrował zakład od połowy listopada. Był to pierwszy etap sądowego postępowania upadłościowego. Zadaniem nadzorcy sądowego było sprawdzenie czy wniosek spółki o ogłoszenie upadłości był zasadny. Powołanie nadzorcy sądowego w toku postępowania sądowego, jeszcze przed ogłoszeniem upadłości, miało charakter tymczasowy i zabezpieczający - Najlepszym rozwiązaniem dla zakładu i jego załogi będzie wejście syndyka masy upadłościowej. Zabezpieczy to zakład przed drapieżnością niektórych wierzycieli - przekonywał już wtedy jeden z udziałowców spółki, kiedyś wiceprezes zarządu Jarosław K. Zieliński. Według niego postawienie zakładu w stan upadłości jest próbą uratowania miejsc pracy dla kilkuset osób. Kłopoty finansowe spółki zaczęły się nasilać, gdy od początku tego roku zniesione zostały limity na dostawy tekstyliów z Chin do krajów Unii Europejskiej. Z tygodnia na tydzień zaczęły one coraz bardziej zalewać polskie i unijne rynki. Wielokrotnie zdarzało się, że chińskie skarpety czy rajstopy miały wzory bardzo podobne do tych wyprodukowanych w Łowiczu. Często były tez gorszej jakości, ale za to znacznie tańsze. Sytuację zaostrzył również wysoki w poprzednich miesiącach kurs złotówki, a że Syntex nawet 70% swojej produkcji sprzedawał za granicę, nie był to kurs dla zakładu sprzyjający. mak