Przygotowania do studniówki to dla młodych ludzi okres stresu przedmaturalnego, a także ekscytacji pierwszym balem z prawdziwego zdarzenia. Jednak organizacja imprezy nie zawsze jest przyjemna. Wiąże się często z niekończącymi się dylematami, sporami, negocjacjami... A w końcu wychodzi jak zawsze. Czyli źle. Czy tak być musi? Czujne spojrzenia nauczycieli podczas studniówki to dla większości maturzystów z poprzednich lat dobrze znana sprawa. Obmyślane kombinacje i sposoby walki z "przemytnikami" alkoholu są gotowe na wiele miesięcy przed balem. Jednak im więcej zakazów, tym bardziej wysilają się sami uczniowie. - Wiadomo, dziewczyna jest na końcu listy podejrzanych. Dlatego mój chłopak wszedł jako pierwszy, a ja podałam przez okno, co trzeba - opowiada ubiegłoroczna maturzystka. Dziś się z tego śmieje, ale wtedy, jak sama przyznaje, strachu nie brakowało. - Kiedy ja brałam udział w swoim pierwszym balu, czyli siedem lat temu, nie było mowy o alkoholu na stole. Nauczyciele zabraniali. Wtedy całą zabawą i przygodą jednocześnie było przemycenie jakiegoś alkoholu i pierwsze degustacje mocniejszego trunku. Teraz wszystko wolno. Kiedyś był respekt, czasem lekki strach - mówi absolwentka jednego z piotrkowskich liceów. Czy o to właśnie chodzi? A może chodzi o szacunek dla instytucji szkoły i nauczycieli? W końcu to nawet 19-latkowie są uczniami. Czy wypada więc pić w obecności profesorów? W poniedziałek trzeba będzie spojrzeć im w oczy z nieco innej perspektywy. - Nauczyciele wiedzieli, że mamy alkohol, ale kiedy uznali, że na stole znajdowało się go za dużo, dyrektor po prostu zabierał. Odbywało się to z uśmiechem na ustach, po przyjacielsku. Nauczyciele mieli do nas zaufanie. Poza tym w naszej szkole były świetne relacje między uczniami i nauczycielami. Można się było z nimi dogadać i nigdy nie nadużywaliśmy tego zaufania. Ja wypiłem tylko jeden kieliszek wódki. Nikt nie stał na straży tego umiaru, każdy pilnował się sam, bo czuliśmy się już dorośli. Wtedy szkoła stała się miejscem zabawy, zapomnieliśmy o szkole i poprzez dobry kontakt z belframi nie czuliśmy zażenowania na poniedziałkowej lekcji. Nie stało się nic, czego mielibyśmy się później wstydzić - mówi Janusz, który swój pierwszy bal miał pięć lat temu. - Rodzice dorastającej młodzieży też zabierają głos w tej sprawie. Ci bardziej konserwatywni albo mniej uświadomieni są przeciwni obecności alkoholu na tego typu imprezie. Być może nie wiedzą, że "jeśli uczeń chce, to potrafi" i na nic się zdadzą zakazy. - Zauważyłem, że w latach poprzednich, kiedy alkohol był całkowicie zakazany na studniówkach, było więcej osób pijanych. Teraz, kiedy alkohol w niektórych szkołach jest "legalny", osoby potrafią zachować się i traktują to pozwolenie z umiarem. Nie uważam jednak, że alkohol na studniówkowym stole to jest normalna rzecz, ale zauważmy, że teraz zmienił się wiek osób przystępujących do matury i tym samym świętujących na studniówkach. Są to ludzie pełnoletni. To, że jest to szkoła, do czegoś zobowiązuje, ale oni mają swoje lata i - nie oszukujmy się - piją na różnych innych imprezach. Zabranianie picia alkoholu na takiej imprezie nie ma sensu, bo to, co zabronione, zawsze lepiej smakuje - mówi ojciec przyszłorocznej maturzystki. Fora internetowe z wypowiedziami zbulwersowanych maturzystów pękają w szwach. Obelgi rzucane w kierunku uznanych za niesprawiedliwych dyrektorów, wymienianie poglądów o niedorzecznych pomysłach szkół, jak np. interwencje policji z alkomatem, to tematyka często spotykana wśród niezadowolonych uczniów. I trudno się dziwić. Absurdów nie brakuje. Z drugiej strony szkoła też ma swoje prawa. - Kiedyś na studniówce jeden z uczniów ewidentnie nadużył alkoholu. Był agresywny - mówi nauczyciel jednej z piotrkowskich szkół średnich. Pijani uczniowie to widok dość, że nieestetyczny, to i hańbiący. W końcu studniówka to impreza szkolna, odpowiedzialność ponoszą nauczyciele. Na szczęście historia zna i takie przypadki. - W naszej szkole znalezienie rozwiązania nie było trudne - z zadowoleniem mówi dyrektor jednego z piotrkowskiego liceów. - Uznaliśmy, że symboliczna lampka szampana będzie kredytem zaufania wobec uczniów. I chociaż chodzi "tylko" o alkohol, to wydaje się, że jedynym mediatorem w tej sprawie może być zdrowy rozsądek. Każda ze stron ma trochę racji, dlatego o spory nietrudno. Jednak przyjazna atmosfera to klucz do sukcesu, na którym wszystkim powinno zależeć. Dobra zabawa powinna być motorem kompromisów. "Organizując studniówkę społeczność szkolna powinna troszczyć się, aby ten bal nie został przysłonięty cieniem" - to ostatnie słowa komunikatu na stronie internetowej Ministerstwa Edukacji Narodowej. A czy ów cień zostanie rzucony przez pijanych tancerzy, czy poprzez zbyt ekstrawaganckie, niestosowne sukienki...? No cóż, ważne, żeby wśród dobrej zabawy nie zabrakło przyzwoitości. Patrycja Grzybowska Ewa Tarnowska