Treść wyjaśnień składanych w prokuraturze przez Damiana C. to pilnie strzeżona tajemnica. Józef Mizerski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Sieradzu jak mantrę powtarza, że prokuratura dla dobra śledztwa nie będzie ujawniać żadnych szczegółów z toczącego się postępowania. Gazeta dowiedziała się jednak, że wartownik, który w poniedziałek ostrzelał z więziennej wieżyczki policyjny konwój i zabił trzech funkcjonariuszy, sprawia wrażenie osoby chorej psychicznie. - Podczas składania wyjaśnień mówił, że słyszał głosy, które kazały mu pociągnąć za spust - mówi informator dziennika. - Powiedział też, że służył w Legii Cudzoziemskiej, że widzi wszystko w czarno-białych kolorach - dodaje inny rozmówca gazety, policjant, który wie, co powiedział śledczym przesłuchiwany strażnik. To nie wszystko. Wtorkowe przesłuchanie strażnika w sieradzkiej prokuraturze, które miało być tylko formalnością (śledczy chcieli skorygować zarzuty dla Damiana C. - postawili wartownikowi zarzut potrójnego zabójstwa), trwało ponad trzy godziny. Dlaczego tak długo? Z informacji "Dz" wynika, że śledczy mieli problemy z nawiązaniem kontaktu z wartownikiem. Przez blisko półtorej godziny liczył na palcach miesiące. Mylił się zawsze, gdy dochodził do września. - Nie komentuję żadnych doniesień związanych ze sprawą Damiana C. - powiedziała Krystyna Patora, prokurator, prowadząca śledztwo w sprawie strzelaniny w Zakładzie Karnym. W Sieradzu jednak coraz głośniej mówi się o tym, że wartownik w przeszłości miewał już napady szału. Z nieoficjalnych informacji wynika, że Damian C. w młodości zażywał narkotyki. Ze szkoły wyleciał prawdopodobnie za bójkę. Prokuratura zapowiada, że będzie sprawdzała każdy trop, żeby rozwikłać zagadkę - czytamy w "Dzienniku".