Potrwa ona przynajmniej sześć tygodni. Do tego czasu Damian C. będzie przebywał na oddziale dla więźniów niebezpiecznych - co potwierdza "Dziennikowi Łódzkiemu" kpt. Jacek Hummel, rzecznik prasowy Zakładu Karnego nr 2 w Łodzi. Były "klawisz" odbywa karę w obostrzonym rygorze. Poddawany jest kontroli osobistej przy każdym wyjściu i wejściu do celi. Spacery odbywa pod specjalnym nadzorem. Nie może mieć odzieży ani obuwia cywilnego. Rodzinie takiego osadzonego trudniej jest też uzyskać zgodę na widzenie z nim. Rodzice strażnika dostali taką zgodę dopiero przy czwartej próbie. - Mają zgodę na jednorazowe widzenie, lecz nie zdradzę, kiedy do niego dojdzie - mówi gazecie prokurator Krystyna Patora. Spotkanie odbędzie się w obecności funkcjonariusza służby więziennej. Prokuratura początkowo postawiła 28-letniemu Damianowi C. zarzuty potrójnego zabójstwa i usiłowanie zabójstwa jednej osoby. W połowie lipca zmieniła jednak kwalifikację czynu. Śledczy uznali, że strażnik działał ze szczególnym okrucieństwem i z motywów zasługujących na szczególne potępienie. Ich zdaniem, był świadom tego co robi. Oddawał precyzyjne strzały z broni automatycznej. Doszły więc kolejne zarzuty: usiłowanie zabójstwa policyjnych antyterrorystów oraz negocjatorów, którzy brali udział w akcji ratunkowej w więzieniu 26 marca. Damianowi C. grozi 25 lat więzienia lub dożywocie - pisze "Dziennik Łódzki".