Sądowa wojna o wóz strażacki toczy się pomiędzy gminą a firmą, która dostarczyła samochód. Samorządowcy nie chcą zapłacić za auto, bo zostało wyprodukowane niezgodnie z wymaganiami przetargu. - Firma dostarczyła nam samochód z podwoziem i silnikiem wyprodukowanymi w 2009 roku, a tylko wyposażenie na potrzeby straży było zrobione w 2010 roku - tłumaczy wójt gminy Zgierz Zdzisław Rembisz. - Nie mogliśmy przyjąć tego samochodu, bo mieliśmy zapewnione 80-procentowe dofinansowanie z Unii, ale pod warunkiem, że samochód będzie całkowicie nowy, w całości wyprodukowany w 2010 roku - podkreśla. Sprawa trafiła do sądu. Gmina chciała oddać auto firmie bez ponoszenia żadnych kosztów. Sąd jednak kazał zabezpieczyć je jako depozyt. Dlatego nowiutki wóz bojowy stoi w garażu. - Przejechane ma może 200 km, czyli tyle, ile jest z fabryki - mówi naczelnik OSP Arkadiusz Złotowski. Wszystko jest, nawet akumulatory są w środku zamontowane. Nie ładowaliśmy ich, bo po co? Auta nie wolno ruszyć. Kluczyki są w naszym sejfie - dodaje. Auto nie ma rejestracji ani numeru bojowego. Oficjalnie nie jest własnością strażaków z Białej, choć bardzo by się im przydało. Wójt gminy Zgierz nie składa broni, chociaż ostatni wyrok sądu jest niekorzystny dla samorządu. W drugiej instancji przegraliśmy i sąd nakazał nam przyjąć samochód i za niego zapłacić - wyjaśnia. - Będziemy się znów odwoływać, a jak będzie taka potrzeba, to nawet do Strasburga - podkreśla.