- Najczęstszą przyczyną pożarów było zaprószenie ognia lub wada instalacji - tłumaczy kapitan Artur Michalak z Miejskiej Komendy Państwowej Straży Pożarnej w Łodzi. - Od 1 października do końca ubiegłego roku w budynkach mieszkalnych paliło się aż 173 razy, zginęły trzy osoby, a cztery zostały ranne. W tym okresie spłonęło osiemnaście pustostanów. Rudery straszą w śródmieściu W Łodzi jest ponad 280 budynków przeznaczonych do rozbiórki. Wiele ruder znajduje się w centralnej części miasta, w okolicy Rynku Bałuckiego, a także wzdłuż ulic: Strzelców Kaniowskich, Kilińskiego, Zielonej, 6 Sierpnia i Rewolucji 1905. Przechadzając się ulicami śródmieścia nie sposób nie zauważyć kolejnych pozabijanych deskami lub zamurowanych okien i drzwi kamienic. - Wszystkie budynki są dokładnie zabezpieczane do momentu rozbiórki. Na początku stycznia wysłaliśmy do poszczególnych administracji kolejne pisma zobowiązujące zarządców do codziennych przeglądów tych budynków. Wszelkie nieprawidłowości są zgłaszane straży miejskiej - mówi Andrzej Chojnacki, zastępca dyrektora Wydziału Budynków i Lokali UMŁ. Niemal na wszystkich wisi tabliczka z napisem "UWAGA! Budynek do rozbiórki, grozi zawaleniem". Tabliczki nie przerażają jednak bezdomnych, dla których opuszczone budynki, zwłaszcza zimą, stanowią jedyne schronienie. Trudno gasić Dzicy lokatorzy bez trudu znajdują wejście nawet do najlepiej zabezpieczonych kamienic. - Często jest tak, że przyjeżdżamy na miejsce, widzimy płomienie, a nie możemy znaleźć wejścia do budynku. Okoliczni mieszkańcy znają te miejsca doskonale, wystarczy im niewielka szpara, ukryta gdzieś za krzakami, by wślizgnąć się do wnętrza, w ruderach urządzają sobie libacje alkoholowe, ogrzewają się świeczkami, a jak wiadomo o ogień nietrudno - wyjaśnia Artur Michalak. Straż miejska pilnuje Strażnicy miejscy regularnie sprawdzają opuszczone rudery. - Zdajemy sobie sprawę z tego, że w opuszczonych budynkach gromadzą się bezdomni, tworząc zagrożenie pożarowe. Dlatego stworzyliśmy wykaz pustostanów, które systematycznie monitorujemy, oferując osobom w nich przebywającym miejsca w schroniskach i noclegowniach. W ciągu dnia zabieramy ich do zorganizowanej przez nas świetlicy, gdzie dostają ciepły posiłek. Za spis pustostanów odpowiedzialni są dzielnicowi, którzy współpracują z administracjami. Każdy znaleziony przez nich budynek jest zgłaszany do zabezpieczenia - opowiada rzecznik Straży Miejskiej Radosław Kluska. Praca strażników przynosi dobre efekty. W mieście pali się coraz mniej opuszczonych budynków. - Statystyki są satysfakcjonujące. We wcześniejszych latach palił się średnio jeden pustostan na dobę. Obecnie tych pożarów jest znacznie mniej - potwierdza Artur Michalak. Kiedy znikną Łodzianie marzą o tym, by rudery zniknęły, a w ich miejsce pojawiły się nowe domy lub instytucje użytku publicznego. - Te rudery tylko straszą i są niebezpieczne dla okolicznych domów mieszkalnych. Gromadzą się w nich pijacy i dzieciaki. Już dwa razy wybuchł tutaj pożar. Boję się, że kolejny zajmie kamienicę, w której mieszkam - mówi Zbigniew Kasprzyk, mieszkaniec domu przy ul. Strzelców Kaniowskich. Pożary w starych domach są szczególnie niebezpieczne, ponieważ szybko się rozprzestrzeniają. - W przypadku pustostanów mamy do czynienia głównie z podpaleniami. Wystarczy mała iskra i po kilku minutach zajmuje się cały budynek. Specyfika Łodzi, polegająca na gęstej zabudowie, dodatkowo zwiększa ryzyko rozprzestrzenienia się ognia - potwierdza Artur Michalak. Jak się jednak okazuje kwestia wyburzeń opuszczonych budynków nie jest wcale taka prosta. - Wśród budynków przeznaczonych do rozbiórki są też takie, które nie mają jasno określonej sytuacji prawnej. Część z nich jest prywatna, część jest tylko współwłasnością miasta, a bez zgody właściciela nie możemy wyburzyć budynku. Jeśli teren, na którym stoi nieruchomość, nie jest przeznaczony pod inwestycje, grunt zostaje wystawiony na przetarg i wyburzeniem zajmuje się nowy właściciel - tłumaczy Andrzej Chojnacki. Marlena Felisiak marlena.felisiak@echomiasta.pl