Nowy blask w najbliższym czasie odzyskają dwie łódzkie perełki, obecnie mocno zniszczone. Pierwsza z nich to pałac Miejskiego Towarzystwa Kredytowego. Na razie nie wiadomo, co będzie mieścić się w reprezentacyjnym budynku przy ul. Pomorskiej 21. Wiadomo za to, co powstanie w Domu Stefanusa przy ul. Jaracza 47. Łódzka firma Orange Property Group otworzy tam ekskluzywne biura. To nierealne To jednak dwie wyspy w morzu niszczejących budynków starej Łodzi. Poprosiliśmy znawców miasta, żeby wskazali cenne miejsca i obracające się w ruinę zabytki, które "od zaraz" wymagają remontu w całości lub części. Jarosław Janowski, przewodnik i miłośnik Łodzi, bez chwili zastanowienia się rzuca adres Rewolucji 1905 r. 28. - Ta kamienica to symbol miasta czterech kultur - mówi. Dlaczego? Jej właścicielem i fundatorem był Żyd, Zew Wolf-Reicher, który w podwórku postawił także niewielką synagogę, która hitlerowską okupację przetrwała dzięki pewnemu Niemcowi. Kamienica powstała w czasie rosyjskiego zaboru, na na frontonie są portyki polskich domów ziemiańskich. Po sąsiedzku jest "Kamienica pod Sowami", świeżo odnowiona, ale to pod numer 28 ciągną żydowskie wycieczki z całego świata. Właśnie do ocalałej synagogi, która wymaga poważnego remontu. Pojawił się nawet pomysł jej przeniesienia, ale z powodu stanu budowli jest nierealny... Coś drgnęło - Są w Łodzi miejsca, które nie wymagają jakiegoś wielkiego, gruntownego remontu, żeby stać się ważnymi punktami miasta - dodaje Ryszard Bonisławski, dyrektor Centrum Informacji Turystycznej i autor telewizyjnych programów o Łodzi. I wymienia kamienicę Schweikertów przy Piotrkowskiej 52, Steinertów przy Piotrkowskiej 272 (w tym pałacyku mieszkali bracia bliźniacy). Natychmiastowego remontu wymaga za to willa przy Wólczańskiej 19. - Cieszę się, że coś drgnęło w Łodzi. Nieważne jest kto robi remont i w jakim celu, byle tylko robił to dobrze - podkreśla dyr. Bonisławski. Z kolei Jarosław Janowski mógłby długo wymieniać kamienice i miejsca, które błagają o ekipę remontową, a są związane z wielkimi, choć nieco zapomnianymi łodzianami. Potrzebne przykłady? Tak nie można! Pierwszy to Domek Ogrodnika w parku Matejki - dwukondygnacyjny, w kształcie dworku. Wybudował go senator Aleksander Heiman-Jarecki, pomysłodawca powstania biblioteki im. Piłsudskiego. Jego ojciec, Edward (Żyd, który przeszedł na katolicyzm), był z kolei założycielem pierwszego w Łodzi Gimnazjum Polskiego, dziś I Liceum Ogólnokształcącego im. Kopernika. Przykład drugi to kompletnie zapomniany obiekt zbudowany przez zapomnianego architekta przy ulicy o nie najlepszej sławie. A przecież ten architekt, Hilary Majewski, warszawianin, absolwent ASP w St. Petersburgu, zaprojektował choćby cerkiew św. Aleksandra Newskiego. No i zaakceptował dziesiątki projektów, kiedy pełnił przez dwa dziesięciolecia funkcję architekta miasta. Dziś jego była własność, kamienica przy ul. Włókienniczej (w jego czasach - Kamiennej), niszczeje. - Marnuje się spuścizna po takich ludziach. Nieprawdopodobne. Tak nie można! - pomstuje łódzki przewodnik. Nikt nie zmusi Niszczejące budynki są często w rękach prywatnych, zatem właściciel ma wolną rękę w dysponowaniu swoją własnością i nikt nie jest w stanie zmusić go do remontu czy odnowienia. - Chyba że budynek grozi zawaleniem lub istnieje zagrożenie katastrofą - mówi Beata Konieczniak, miejski konserwator zabytków, która ma jednak możliwość wpływania na remonty obiektów gminnych. W najbliższym czasie ma powstać lista budynków na ul. Piotrkowskiej, wymagających najpilniejszych napraw. Wszystko z kasy miejskiej. Tymczasem prywatni właściciele tzw. zabytków ewidencjonowanych, czyli podlegających miejskiemu konserwatorowi zabytków, nie mogą liczyć na żadne wsparcie finansowe jakichkolwiek pracy. O dotację mogą za to walczyć posiadacze najcenniejszych zabytków, tzw. rejestrowych. Właśnie rozpoczął się konkurs na rozdysponowanie środków na remonty. Ile pieniędzy pójdzie na łódzkie kamienice, przekonamy się za około miesiąc. Michał Bogusiak