W odniesieniu do obecnych władz powiatu realizujących inwestycję padły słowa o "krętactwie" i "mataczeniu". Kaczmarek poczuł się wypowiedzią urażony. Na sesji 21 lipca złożył pismo wzywające do przeprosin. Czytamy w nim m.in. "Dobrem chronionym jest nie tylko dobre imię, cześć, honor czy godność samego funkcjonariusza publicznego, ale przede wszystkim autorytet organów władzy publicznej oraz porządek publiczny. W związku z powyższym wzywam radnego Mieczysława Zyskowskiego do publicznego złożenia podczas dzisiejszej sesji Rady Powiatu Radomszczańskiego oświadczenia, w którym radny Zyskowski przeprosi Starostę Powiatu Radomszczańskiego oraz Członka Zarządu Powiatu Radomszczańskiego - Dionizego Łysika (...). Czekam do końca tygodnia Przeprosin na sesji nie było. Sprawa ma jednak ciąg dalszy. - Jest mi po prostu po ludzku bardzo przykro, że padły takie słowa - mówi starosta Jerzy Kaczmarek. - Chciałem rozwiązać to w inny sposób, zaproponowałem, aby pan Zyskowski przeprosił nas na forum rady, to byłby dobry czas i dobre miejsce ku temu. Nie sądziłem, że będę musiał odwoływać się do innych organów czy mediów. Nie mam jednak innego wyjścia. Ja nie mogę sobie pozwolić na takie insynuacje i takie traktowanie. Mam dosyć zaczepek pana Zyskowskiego. Myślałem, że przyjdzie jakieś otrzeźwienie, skoro nie, sprawa trafi do prokuratury - tłumaczy. Jerzy Kaczmarek na przeproszenie daje byłemu staroście jeszcze czas do końca tego tygodnia. Jeśli jednak sprawa znajdzie swój finał w sądzie, jakiego będzie oczekiwał zadośćuczynienia? - Chodzi mi tylko o przeprosiny. Pan Zyskowski mówił w liczbie mnogiej, więc niech przeprosi wszystkie osoby, które miał na myśli. O nic innego mi nie chodzi - mówi starosta. W rozmowie z Gazetą Jerzy Kaczmarek ocenia też prawdomówność byłego starosty. - Można powiedzieć, że to my byliśmy okłamani przez pana Zyskowskiego. Nie powiedział przecież radnym, że podpisał lojalkę. Przez długi czas o tym nie wiedzieliśmy - mówi starosta. Nie przeproszę Jerzy Kaczmarek przeprosin się jednak chyba nie doczeka. Mieczysław Zyskowski nie zamierza bowiem wycofywać się ze swoich słów. - Ktoś, kto działa w polityce, musi być przygotowany na mocne, ostre słowa, na krytykę, polityka nie jest dla narcyzów, to pole działania dla twardych ludzi - mówi Zyskowski. A co ze słowami o mataczeniu i kręceniu? - Kiedy byłem jeszcze starostą, wspólnie z panią Bożeną Nowacką pracowaliśmy nad tym, aby szpital oddawać wieloetapowo. Później, kiedy przestałem rządzić powiatem, a sprawą szpitala zajął się Dionizy Łysik, dowiedziałem się, że szpital oddany będzie w całości, za jakiś czas pojawiła się koncepcja, że będzie to całość, ale bez pierwszego piętra. Na stronie internetowej starostwa też można przeczytać o pierwszym etapie, więc gdzie ta całość? Kiedy mówiłem o mataczeniu, kręceniu, miałem na myśli głównie te sytuacje. Użyłem tych słów po dokładnym zapoznaniu się z ich słownikowym znaczeniem - mówi Mieczysław Zyskowski. A co z wyznaczonym przez starostę terminem przeprosin? - Nie mam zamiaru przepraszać, ale to jest dopiero perfidia! Nic nie wiem o wyznaczonym przez starostę terminie. Przecież na sesji mówił, że mam go przeprosić podczas obrad. To był taki szantaż, myślał, że się wystraszę. A teraz od pani dowiaduję się, że mam termin do końca tygodnia. No, sorry! Przecież mógł do mnie zadzwonić i powiedzieć: "Słuchaj, załatwmy to inaczej" - mówi Mieczysław Zyskowski. A jeśli sprawą zajmie się prokuratura? - Prokuratura nie zajmuje się głupotami - ucina Zyskowski. Jolanta Dąbrowska