W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Sądu Apelacyjnego Wiesława Kuberska mówiła o tym, że apelacja strony pozwanej zawierała zarzuty naruszenia zarówno prawa procesowego, jak i materialnego. Zarzuty te jednak uznano za niezasadne. W opinii sądu strony - miasto i fundacja - nie różniły się, co do faktów, lecz tylko w ich ocenie. A fakty są takie, że baszta jest zabezpieczona i zamknięta, nic się na jej terenie nie dzieje i nikt z niej nie korzysta. Tymczasem strona powodowa, czyli miasto w ocenie sądu nie po to w 2000 roku zawierała z fundacją umowę, by zaniedbany wcześniej i pozostawiony na łasce losu zabytkowy budynek, został zabezpieczony i zamknięty. Nie taki był zamiar miasta. - Trudno, by strona powodowa godziła się na to, by był on wykorzystywany przez fundację tylko w celu dbałości o dobra materialne, poprzez prace konserwatorskie, a następnie zamykany, nawet jeżeli fundacja wkładała w remont wszystkie środki, jakie miała. - mówiła sędzia Kuberska, która nie dopatrzyła się w 10-letniej działalności fundacji nacisku z jej strony na prowadzenie w baszcie zajęc z dziećmi ze środowisk zagrożonych patologią, uspołeczniania ich poprzez sztukę itp. Baszta miała służyć zadomowieniu się fundacji w Łowiczu, miało w niej powstać biuro, salka spotkań, pokój gościnny. Rozwiązanie z fundacją umowy dzierżawy wieczystej działki w oparciu o art. 240 kodeksu postępowania cywilnego, mówiący o korzystaniu z gruntu w sposób niezgodny z przeznaczeniem zostało w opinii Sądu Apelacyjnego właściwie ocenione przez sąd I instancji. Rozwiązanie umowy dzierżawy pociąga za sobą skutek w postaci rozwiązania umowy sprzedaży baszty. Miasto będzie musiało zwrócić fundacji koszty zakupu oraz poniesione przez nią nakłady na zabezpieczenie budynku i parku. Najprawdopodobniej wycena zostanie zlecona rzeczoznawcy. Wyrok jest prawomocny. Sprawie od początku towarzyszyły silne emocje i konflikt mieszkańców okolic baszty oraz zarządu osiedla Stare Miasto w Łowiczu z fundacją. Jej prezes Andrzej Biernacki odmówił komentarza na temat wyroku, natomiast odnosząc się do postawy miasta w tej sprawie przypomniał w jak fatalnym stanie zabytkowy obiekt znajdował się zanim zaopiekowała się nim fundacja. W opinii prezesa nie sposób wycenić ogromu społecznej pracy włożonej przez 10 lat w zabezpieczanie baszty przez członków fundacji, której jednym z zadań statutowych jest właśnie troska o zabytki. Andrzej Biernacki jest ciekawy, jak gospodarowanie basztą przez fundację oceniają łowiczanie spoza jej sąsiedztwa? Czy tak samo jak zarząd Starego Miasta i ratusz są zdania, że "nic się tam nie dzieje", czy może dostrzegają, że dzięki staraniom grupy społeczników jedna z perełek Łowicza została zabezpieczona przed całkowitą dewastacją?