Ze sprawą na specjalnej sesji zapoznali się miejscy radni. Obrady szybko przerodziły się w starcie między byłym prezydentem Jerzym Słowińskim, dziś wiceprzewodniczącym rady miasta, który wiele lat temu sygnował deklarację wybudowania bocznicy, a urzędującą prezydent Anną Milczanowską, której ekipa zdecydowała o tym, aby bocznicy jednak nie budować. Jedna strona argumentuje, że wybudowanie bocznicy byłoby potężnym magnesem dla miasta, które ściągnęłoby poważnych, dużych inwestorów. Druga z kolei mówi o tym, że wydanie kilkunastu milionów na bocznicę odbyłoby się kosztem ważnych dla radomszczan miejskich inwestycji, dróg, chodników itd. Emocji nie brakowało. Jerzy Słowiński nawet nie próbował ukryć wzburzenia. - Najpierw się kogoś namawia, żeby wydał 100 milionów złotych, a potem się dochodzi do wniosku, że ja tego nie wykonam, zaoszczędzę 14 milionów. To ma znamiona oszustwa, normalnego oszustwa! Ja już dzisiaj, pani prezydent Milczanowska, ostatni raz zatytułowałem panią "pani prezydent". Od dzisiaj jest pani dla mnie tylko Anną Milczanowską - mówił Jerzy Słowiński. - Bardzo mi miło - odpowiedziała Anna Milczanowska. Argumentowała, że na podjęcie decyzji o niewybudowaniu bocznicy wpłynęło wiele czynników. - Kwestia budowy bocznicy kolejowej jest najtrudniejszym i nietypowym zobowiązaniem miasta w stosunku do inwestora, bowiem miasta i gminy budują drogi - nie budują bocznic kolejowych. Nie jest to zadanie własne gminy. Niemniej chciałabym zaznaczyć, że nigdy nie podważałam zobowiązań przyjętych przez poprzednika, nie dyskutowałam z nimi, uznając, że władza musi kontynuować przyjęte zadania, a celem nadrzędnym jest ulokowanie firmy Indesit w strefie. Od początku brałam jednak pod uwagę aspekt finansowy przedsięwzięcia. Bocznicę należało wybudować w całości, rozpoczynając od wykupu ziemi. W projekcie budżetu na 2007 r., którego autorem był mój poprzednik, nie przewidziano żadnych pieniędzy na realizację tego zadania. Nie było też możliwości pozyskania funduszy zewnętrznych na dofinansowanie tej inwestycji - tłumaczyła Anna Milczanowska. Prezydent mówiła też o istniejącej w mieście bocznicy przy ulicy św. Rozalii, z której mogą korzystać również inwestorzy ze strefy inwestycyjnej. Przedstawiła, jakie działania w sprawie Indesitu prowadzono podczas jej prezydentury, mówiła o przedsięwzięciach zmierzających do porozumienia z firmą i o tym, że wyrok sądu daje teraz pełną podstawę do wypłacenia odszkodowania. Te argumenty Jerzego Słowińskiego nie przekonały. - Obecna władza wciąż nie bardzo rozumie konieczności budowy bocznicy kolejowej, która nie tylko obsługiwałaby inwestorów w strefie, ale również znakomicie odciążyłaby i tak zbyt duży ruch kołowy w mieście - mówił Słowiński. W dyskusję raz po raz włączali się radni. A kilkugodzinne obrady podsumowują bardzo różnie. - Uzyskaliśmy informację na temat przebiegu spraw związanych z Indesitem. Są to informacje bardzo niekorzystne dla naszego miasta. To jest jedyny efekt tej sesji. To jest smutne, że nie mamy bocznicy, mamy spór z kluczowym inwestorem, mamy strefę, która przez to jest mniej atrakcyjna dla innych inwestorów i mamy 3 miliony złotych kary. To jest olbrzymia kwota, za którą można by w mieście zrobić bardzo dużo rzeczy. Trudno mówić co dalej, jest to porażka prezydenta miasta, porażka całego miasta - mówi nam Łukasz Więcek, radny Platformy Obywatelskiej. Innego zdania jest Edyta Sapis, radna Forum Samorządowo-Gospodarczego. - Dzisiejsza sesja przebiegła w ten sposób, że w czasie dyskusji przewodniczący Słowiński, poprzedni prezydent, wykrzykiwał na panią prezydent, mówił o niegospodarności, zaniechaniach, zaniedbaniach i nie wiem czym jeszcze. Nie chciałabym tego komentować. Zostawiam to do oceny mieszkańców miasta. Jeśli państwo radni uważają, że ta bocznica powinna powstać w Radomsku, to cóż stoi na przeszkodzie, aby przegłosować to teraz? Wybudujmy tę bocznicę, skoro większość w radzie uważa, że bocznica byłaby dobra i korzystna dla miasta - mówi radna. Jolanta Dąbrowska