W Pabianicach przy ulicy Pięknej przez lata stał zaniedbany, drewniany pustostan. Obiekt należał do Skarbu Państwa i zdaniem rodziny Lipińskich, która mieszkała w sąsiednim domu, nie był odpowiednio zabezpieczany. Budynek się sypał, groził zawaleniem. - Dopóki starostwo nie zaczęło się zajmować tym budynkiem, to on był w złym stanie, ale stał, nie walił się. Jak zaczęli go zabezpieczać, to on nagle zaczął się rozpadać. To jest coś, czego my się strasznie baliśmy, że to albo się zawali, albo kiedyś spłonie - mówi Anna Lipińska, mieszkająca obok pustostanu. W końcu doszło do najgorszego. Budynek zajął się ogniem i doszczętnie spłonął. Pożar uszkodził również dom rodziny Lipińskich. Mieszkanie udało się uratować, jednak bardzo poważnemu uszkodzeniu uległ dach. "Mogłabym się nie obudzić, tak wielkie były płomienie" - To było straszne. Do dzisiaj mam ciarki jak o tym myślę, bo gdyby to nie wydarzyło się w środku dnia, tylko wieczorem albo w nocy, to ja mogłabym się nie obudzić, tak wielkie były płomienie. Cała klatka była zadymiona, jakbym była w tym momencie w pokoju, to musiałabym skakać z okna - opowiada Karolina Lipińska. Poszkodowani uważają, że do tragedii by nie doszło, gdyby starostwo odpowiednio zabezpieczyło swoją własność. Dodatkowo, ze względu na zły stan techniczny budynek już dawno powinien zostać zburzony. Decyzje w tej sprawie wydał Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego, tłumacząc, że obiekt stanowi zagrożenie. Jednak starostwo przez ponad rok nie było w stanie nawet stworzyć planu rozbiórki obiektu. - Już w lipcu 2020 roku było wiadomo, że ten obiekt stwarza zagrożenie i że należy go rozebrać. Zobowiązaliśmy starostwo to sporządzenia planu, jednak do momentu pożaru nie udało się rozebrać obiektu - tłumaczy Janusz Dąbek, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Pabianicach Widząc w jak złym stanie technicznym jest obiekt, Lipińscy przez lata zwracali się do starostwa z prośbą o możliwość wykupienia budynku. Chcieli na własną rękę go rozebrać, aby nie stanowił zagrożenia dla ich domu. Za każdym razem słyszeli jednak, że nie ma sensu nawet składać wniosku o wykup, bo starostwo nie zamierza pozbywać się swojej własności. - My chcieliśmy to kupić i pomalutku, krok po kroku sobie rozbierać. Chcieliśmy się pozbyć tej tykającej bomby, którą mieliśmy tuż obok. No niestety się to nie udało, bo ktoś się nie zgodził - mówi Dariusz Lipiński. Dostali nakaz wyprowadzki Zniszczenia dachu są na tyle poważne, że Inspektor Nadzoru Budowlanego nakazał Lipińskim wyprowadzkę. Oni jednak nie chcą opuścić budynku, obawiając się, że jego stan pogorszy się podczas ich nieobecności. Sukcesywnie sami naprawiają szkody wyrządzone przez pożar. Nikt ze starostwa nie zaoferował pomocy w remoncie i odbudowie dachu. Zdaniem urzędników, pożar to zdarzenie losowe, na które nie mieli wpływu, więc nie widzą powodu dla którego mieliby pomagać poszkodowanym. Skarb Państwa również jest poszkodowanym w tym zdarzeniu losowym i nie ma ani powodu, ani możliwości, żeby teraz przeznaczać jakieś środki na odbudowę nieruchomości, która jest prywatną własnością państwa Lipińskich - tłumaczy Anna Dobrosz ze Starostwa Powiatowego w Pabianicach. Poszkodowani na razie zabezpieczają się przed zimą. Chcieliby odbudować dach, ale nie mogą, gdyż klatka schodowa wciąż należy do starostwa, a to nie kwapi się do odbudowy ściany na której mogłaby oprzeć się nowa konstrukcja.