Sprzęt dopiero po raz drugi wyruszył w pole. Właściciel Krzysztof Dąbrowski sprowadził maszyny produkcji niemieckiej w czerwcu tego roku. Kosztowały go prawie 400 tys. zł. - Długo czekałem na maszyny, ponieważ zamówiłem ciągnik z najnowszym silnikiem. To sprzęt prawie z najwyższej półki - mówi właściciel. W sobotę, 2 dni przed pożarem, u Krzysztofa Dąbrowskiego był serwisant firmy Deutz Sahr, który naprawił klapę prasy, która się nie domykała. - Naprawił, wszystko sprawnie działało. Tylko trzeba było sprawdzić przy nim sprzęt na polu, a nie tylko na podwórku - dodaje właściciel. Nowy sprzęt pracował wcześniej tylko raz - wyprodukował 30 belek sianokiszonki. Krzysztof Dąbrowski wyjechał na pole rano i przy prasowaniu pierwszej belki zauważył ogień wydostający się z komory pracy, która w ciągu kilku sekund stanęła cała w ogniu. - Próbowałem ją odczepić od ciągnika, ale nie zdążyłem. Udało mi się odczepić tylko wałek przekaźnika mocy, ale to nie pomogło. Musiałem uciekać, bo poparzyłem ręce i twarz - opowiada rolnik. W gaszeniu pożaru wzięło udział pięć jednostek strażackich, łącznie prawie 30 strażaków. Akcja trwała półtorej godziny. Po nowoczesnym sprzęcie zostały tylko wraki czekające na wycenę rzeczoznawcy. Straty oszacowano wstępnie na 356 tys. zł. Sprzęt był ubezpieczony. Obecnie ustalana jest przyczyna powstania ognia. eb