Do pożaru doszło około północy na parkingu przy ul. Mazurskiej w Łodzi. Fiat spłonął doszczętnie, a daewoo i skoda są poważnie zniszczone. Według strażaków, którzy przybyli na miejsce, fiat musiał zostać podpalony, bo pożar rozpoczął się od bagażnika. Gdy ogień objął cały samochód, uszkodził również dwa stojące obok aut. RMF24: Seria podpaleń aut. Zobacz więcej. Kliknij Najważniejszym dowodem w śledztwie w sprawie podpalenia, jakie prowadzą łódzcy policjanci, będą zapisy z kamer miejskiego monitoringu w okolicy parkingu, bo nie ma świadków pożaru samochodów. Policjanci zabezpieczyli już nagrania i poszukują sprawcy podpalenia. "To była zemsta" Mieszkańcy bloków przy ul. Mazurskiej nie mają wątpliwości, że pożar nie był przypadkowy. - To była zemsta, bo tutaj jest rejon Widzewa, a tam teren ŁKS-u - mówi mężczyzna, którego samochód został uszkodzony w pożarze. Ja nikomu nie kibicuję, ale tak się złożyło, że mój samochód stał akurat obok tego podpalonego - dodaje. Straty sięgają łącznie około 10 tysięcy złotych. Na szczęście daewoo i skoda były ubezpieczone. W ostatnich miesiącach to już kolejny przypadek seryjnego niszczenia samochodów. Seria podpaleń aut Najgłośniejsza była sprawa podpalacza z Warszawy, który w połowie lutego zniszczył w śródmieściu stolicy siedem aut. Policja zatrzymała go po analizie m.in. zapisów z kamer ulicznego monitoringu i przesłuchaniach świadków. 23-letni Jacek T. nie przyznał się do winy, ale - jak się okazało - w przeszłości był już notowany za podobne przestępstwa. W ubiegłym roku został zatrzymany po podpaleniu kilku aut na terenie stolicy. Usłyszał wtedy zarzuty i został tymczasowo aresztowany. Kto podłożył ogień? Tym razem mężczyźnie postawiono zarzut spowodowania pożaru, który zagrażał życiu i zdrowiu wielu osób oraz spowodował znaczne straty. Grozi mu do 10 lat więzienia. Z kolei pod koniec marca samochody płonęły w Olsztynie. Na strzeżonym parkingu przy ul. Popiełuszki spaliły się dwa samochody, trzeci został lekko nadpalony. Co więcej, był to trzeci pożar w tej okolicy w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Strażacy podejrzewają podpalenia. Na razie nie wiadomo jednak, kto mógłby podłożyć ogień ani nawet, czy pożary są ze sobą powiązane.