Problem dziurawego dachu w Muzeum Regionalnym im. Stanisława Sankowskiego w Radomsku znany jest od dość dawna. Dziurawy dach muzeum Należy mu się solidny remont, którego koszty dyrektor placówki Krzysztof Zygma szacuje na około 400 tysięcy złotych. W ostatnią niedzielę, 14 lutego znów konieczna była interwencja strażaków. Panujące w ciągu dnia bliskie zera lub nawet dodatnie temperatury powodują, że leżący na dachu muzeum śnieg zaczyna topnieć, a brudna woda wszelkimi szczelinami wciska się pod niego i zaczyna płynąć po ścianach. Strażacy musieli więc zrzucić śnieg z dachu. Tymczasem na I piętrze muzeum w dwóch salach trwała akcja ratunkowa polegająca na zdejmowaniu ze ścian obrazów, które mogłyby zostać zalane brudną wodą i w ten sposób zniszczone. To jednak tylko doraźne rozwiązanie. - Dwie sale będą na razie nieczynne, a najcenniejsze obrazy zostały wyniesione do magazynu sztuki - powiedział Gazecie w poniedziałek dyrektor Zygma. - Obecnie sytuacja jest opanowana, jednak ten problem będzie wracał. Poinformowałem już o tym fakcie organ prowadzący, czyli władze miasta. Ja zresztą w tej sprawie napisałem już wiele pism, ale widzę, że chyba jestem zdany na siebie - dodaje. Krzysztof Zygma przypomina, że już dwukrotnie składał wnioski o dofinansowanie remontu dachu do Ministerstwa Kultury, jednak bez powodzenia. - I nie chodzi o to, że nie zostały złożone w terminie albo zawierały błędy merytoryczne, bo wszystko było w porządku, ale nie uzyskały akceptacji ministra - wyjaśnia dyrektor muzeum. - Złożyłem wniosek po raz trzeci i mam nadzieję, że tym razem się uda. Podobno do trzech razy sztuka. A jeśli i tym razem się nie uda? Dyrektor Zygma po chwili namysłu mówi, że wtedy zaciągnie kredyt, jeśli miasto go poręczy, bo dach w tym roku musi zostać wymieniony. Fakt, że dach zostanie wymieniony w tym roku, potwierdza wiceprezydent Paweł Rorat. - Decyzja zapadła wcześniej, a teraz szukamy środków - powiedział Gazecie. - Czekamy na rozstrzygnięcie dwóch konkursów zewnętrznych, ponieważ staramy się o pieniądze z dwóch źródeł. Od tego zależeć będzie nasz wkład - kończy. Zaśnieżone dachy, oblodzone rynny Problemy ze śniegiem i lodem zalegającym na dachach i rynnach mają również inne instytucje oraz właściciele prywatnych posesji. Odśnieżanie dachów może być jednak niebezpieczne. Mieszkaniec Strzałkowa, 37-latek, pomagał koledze odśnieżać dach magazynu. Pracę obaj mężczyźni wykonywali w sobotę 13 lutego rano na jednym z budynków w Radomsku. W pewnym momencie pod 37-latkiem zarwał się dach, a on sam wpadł do magazynu. Doznał ogólnych potłuczeń i został odwieziony do radomszczańskiego szpitala, gdzie pozostał na obserwacji. - Śnieg zalegający na dachach jest bardzo niebezpieczny dla ludzi, zwierząt oraz dla konstrukcji dachu - przypomina Aneta Komorowska, oficer prasowy KPP w Radomsku. - Równie niebezpieczne mogą być lodowe sople zwisające z dachu i nawisy śniegowe. Trzeba je bezwzględnie usuwać na bieżąco, by nie stanowiły zagrożenia dla ludzi. Pamiętajmy również, aby przy takich pracach zadbać o własne bezpieczeństwo - dodaje. Po tragedii podczas wystawy gołębi w Katowicach w 2006 roku, w której śmierć poniosło kilkadziesiąt osób, dba się o odśnieżanie dachów, a za niedopełnienie tego obowiązku grożą surowe kary. Jest jednak wiele dachów, na których nawet po odśnieżeniu, po kolejnych opadach, zalega spora warstwa śniegu. Dopóki trzyma mróz, przechodniom raczej nic nie grozi. Kiedy jednak zaczyna się odwilż, z dachu może zsunąć się spory płat śniegu, który jest tym cięższy, im jest cieplej, a to już spore zagrożenie dla zdrowia, a nawet życia. - Cały czas zajmujemy się tym tematem - mówi Gazecie Jacek Porzeżyński, rzecznik prasowy radomszczańskiej straży miejskiej. - Nawet w piątek mieliśmy akcję ze strażą pożarną. Strącane były sople przy ulicy Narutowicza. Takie akcje przeprowadzane są w momencie zagrożenia albo jeśli nie można ustalić z jakichś powodów właściciela budynku. Tak też było w przypadku jednego z budynków przy ulicy Narutowicza w piątek 12 lutego. Sople zostały strącone, jednak dzielnicowy ustali, do kogo należy budynek, i to właściciel zostanie ukarany za niedopełnienie swoich obowiązków. - Interweniujemy, w momencie gdy sople lub nawis śnieżny znajduje się nad chodnikiem lub przejściem dla pieszych - dodaje kapitan Artur Bartosik z radomszczańskiej straży pożarnej. - Najczęściej są to budynki użyteczności publicznej, jak szkoły czy urzędy. Zdarza się, że są to też budynki prywatne, jednak robimy to w sytuacji, gdy zarządca nie może wykonać tego we własnym zakresie i istnieje niebezpieczeństwo - zastrzega. Janusz Kucharski