Śledztwo zostało wszczęte po zawiadomieniu dyrektora skierniewickiego szpitala. Prokuratura bada, czy lekarze nie za późno zdecydowali się na cesarskie cięcie - powiedział we wtorek rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania. Według prokuratury, ciężarna kobieta została przyjęta 3 grudnia na odział ginekologii i patologii ciąży szpitala w Skierniewicach, ze skierowaniem na poród od lekarza prowadzącego. Termin wyznaczony był na 5 grudnia. Tego dnia - jak wynika z ustaleń śledczych - przeprowadzono badanie tętna dziecka i stwierdzono, że jest ono prawidłowe. Następnego dnia rano kobieta zgłosiła lekarzowi dolegliwości, wówczas stwierdzono, że tętno dziecka jest prawie niewyczuwalne. Według prokuratury niemal godzinę później podjęto decyzję o przeprowadzeniu porodu poprzez cesarskie cięcie. Niestety, dziewczynka urodziła się martwa. Prokuratura zabezpieczyła dokumentację medyczną, przeprowadzona została też sądowo-lekarska sekcja zwłok noworodka w Zakładzie Medycyny Sądowej w Warszawie. Biegli wstępnie wykluczyli wady wrodzone i choroby genetyczne dziecka. W ich ocenie, zgon nastąpił na skutek niedotlenienia dziecka. Przeprowadzone zostaną dodatkowe badania histopatologiczne - zaznaczył Kopania. Prokurator dodał, że była to ciąża podwyższonego ryzyka, natomiast przebiegała prawidłowo. Kobieta pozostawała pod stałą opieką lekarza prowadzącego i na bieżąco wykonywała badania. - Ustalamy, czy można mówić o nieprawidłowościach w działaniu służb medycznych skierniewickiego szpitala. Badamy, czy nie za późno zdecydowano się na przeprowadzenie cesarskiego cięcia - podkreślił Kopania.