Śledczy chcą powołać biegłego z WOPR w sprawie organizacji kąpielisk i zasad bezpieczeństwa przebywania nad wodą. - Chodzi o to, żeby biegły ocenił działania ratownicze, organizację kąpieliska dla dzieci, czy też, jakie błędy popełniła matka - powiedział w poniedziałek rzecznik sieradzkiej prokuratury okręgowej Józef Mizerski. Po uzyskaniu opinii śledczy rozważą, czy matka dzieci usłyszy zarzut w tej sprawie. 36-letnia kobieta kilka tygodni temu została przesłuchana w obecności psychologa; wcześniej nie było to możliwe ze względu na jej stan psychiczny. Jak powiedział Mizerski, kobieta zeznała, że tego dnia dzieci bardzo chciały wykąpać się w rzece, że w miejscu dzikiego kąpieliska było płytko i nie zdawała sobie sprawy, że w pewnej odległości od brzegu jest znacznie głębiej. Próbowała ratować dzieci, ale sama musiała trzymać się gałęzi, bo nurt rzeki był zbyt silny. Do tragedii doszło na początku sierpnia Do tragedii doszło na początku sierpnia w okolicach Działoszyna. Jak ustalono, 36-letnia matka wypoczywała wraz z piątką swych dzieci i asystentką rodziny z opieki społecznej na dzikim kąpielisku nad Wartą. Nurt rzeki porwał czworo kąpiących się dzieci - dwie dziewczynki: 7-letnią Hanię i 11-letnią Kasię oraz ich dwóch braci - 14-letniego Mieczysława i o rok starszego Andrzeja. Tego samego dnia wyłowiono z rzeki trójkę rodzeństwa - niestety, mimo reanimacji nie udało się ich uratować. Ciało ostatniego z dzieci - 14-latka - znaleziono dwa dni później niespełna pół kilometra od miejsca tragedii. Matka dzieci była trzeźwa. Rodzina była pod opieką Ośrodka Pomocy Społecznej ze względu na trudną sytuację materialną; miała przyznaną asystentkę rodziny, której zadaniem było m.in. pomoc w opiece nad dziećmi. Kobieta była razem z rodziną nad rzeką. Zeznała, że w chwili tragedii opiekowała się na brzegu najmłodszym dzieckiem. Śledztwo w sprawie tragedii trwa Śledztwo w sprawie tragedii prowadzi Prokuratura Rejonowa w Wieluniu. Prowadzone jest ono w kierunku ewentualnego narażenia dzieci na niebezpieczeństwo utraty życia czy zdrowia przez osoby zobowiązane do opieki nad nimi i nieumyślnego spowodowania ich śmierci. Śledztwo ma też wyjaśnić odpowiedzialność osób zarządzających tym terenem i brak jego zabezpieczenia. Przedstawiciele gminy twierdzą, że teren ten należy do miejscowej cementowni. Według policji Warta w miejscu utonięcia dzieci jest szeroka i dość głęboka, jednak wielu okolicznych mieszkańców korzystało od lat z tego dzikiego kąpieliska.