Jak poinformował rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania śledztwo prowadzone jest od połowy lutego tego roku. Wówczas łódzkim śledczym agenci CBA przekazali zebrane przez siebie materiały, które mogłyby świadczyć o ewentualnych nieprawidłowościach dotyczących działania tej firmy na terenie Polski. Rzecznik CBA Jacek Dobrzyński poinformował PAP w piątek, że agenci Biura zabezpieczyli dokumenty w kilkudziesięciu placówkach medycznych i przesłuchali kilkadziesiąt osób. Jak mówił Kopania sprawa dotyczy okresu 2010 - 2011. Wyjaśnił, że chodzi m.in. o realizację programu "Patron". "Placówka zdrowia przystępowała do programu, a firma użyczała jej sprzęt diagnostyczny do wykonywania badań spirometrycznych. Z lekarzami podpisywano umowy, które zakładały wynagrodzenie w zamian za szkolenie pacjentów. Za takie szkolenie lekarz miał otrzymywać 500 zł" - mówił Kopania. Tymczasem - jak przyznał - prokuratura weszła w posiadanie materiałów, które mogą świadczyć, że zapłata za szkolenia była ukrytą formą łapówki. Wyjaśnił, że śledczy sprawdzają, czy lekarze otrzymywali pieniądze rzeczywiście za szkolenia, czy też za wypisywanie recept na konkretny lek (m.in. na astmę) produkowany przez firmę. Jak powiedział Kopania, w związku z tą sprawą sprawdzanych jest kilkadziesiąt placówek zdrowia z województwa łódzkiego; zabezpieczono dokumentację, trwają przesłuchania świadków. "Gazeta Wyborcza", która napisała o śledztwie, podała, że na nieprawidłowości w firmie zwracali uwagę szefom koncernu przedstawiciele handlowi. Według "GW" jeden z przedstawicieli z województwa łódzkiego napisał w liście do władz firmy, że szefowa w jego regionie kazała mu i innym pracownikom "zaktywizować lekarzy specjalistów", by wypisywali więcej recept na leki firmy. "Gazeta" podała, że w odpowiedzi na list pracowników dział personalny firmy poinformował, iż "proces wyjaśniający wykazał pewne nieprawidłowości w realizacji działań promocyjnych" i wobec menedżera w regionie zostały wyciągnięte konsekwencje służbowe.