Zanim mieszkańcy Piotrkowa zobaczą występy performerów, organizatorzy otrzymują od artystów informacje co do tego, jak będą przebiegały ich działania oraz jakie pomoce i rekwizyty będą im niezbędne. Ze spokojem, ale i pewną dozą uśmiechu, organizatorzy "Interakcji" - Stanisław Piotr Gajda i Gordian Piec zapewniają, że żadne, nawet najbardziej nietypowe prośby artystów, nie dziwią ich i zawsze przygotowani są na "najgorsze". - Wspomnę jedynie, że na "Translacjach", które poprzedzały "Interakcje", pojawiła się prośba artysty o sprowadzenie do Piotrkowa słonia, którego o mały włos rzeczywiście nie sprowadziliśmy - mówi Stanisław Piotr Gajda. - Tak podchodzimy do wszystkich próśb artystów. Nie ma rzeczy, której dla nich nie zdobędziemy. Jak dodaje Gordian Piec, żadne prośby artystów nie dziwią organizatorów. - Niewiele jest nas już chyba w stanie zdziwić i wszelakie prośby, z jakimi zwracają się do nas artyści, jesteśmy w stanie spełnić - mówi artysta. - Przedmioty, o które proszą nas przez festiwalem artyści, staramy się jakoś pożyczyć, tymczasowo zorganizować, ale ich nie kupujemy. Pieniędzy nigdy nie ma za wiele, zresztą z wieloma przedmiotami po festiwalu nie wiedzielibyśmy, co zrobić - wyjaśnia. Podczas dotychczasowych dziewięciu edycji festiwalu performerzy używali wielu nietypowych rekwizytów. - Dla mnie najciekawsze, a jednocześnie najtrudniejsze były działania Przemysława Kwieka, który zwykle potrzebował dość nietypowych przedmiotów - opowiada Gordian Piec. - Jednym z nich była słynna wanna, w której, siedząc, artysta lepił z gliny człowieka. Dość nietypowym rekwizytem był także wóz konny, na którym artysta przemierzał miasto i prezentował swoje działania. Obydwa rekwizyty pochodziły z Adamowa, z zaprzyjaźnionej stadniny koni, która nie raz pomagała nam w przygotowaniach do festiwalu - opowiada artysta. - Warto też pewnie wspomnieć wypchanego krokodyla, którego potrzebowali do swojego działania szwajcarscy artyści. Przyznam, że mieliśmy niemały kłopot ze znalezieniem go, ale się udało - mówi artysta. Oczywiście każde "Interakcje" wiążą się z wieloma nietypowymi przedmiotami, które trzeba było znaleźć Na pewno zaliczyłbym do nich duże bryły lodu, w zdobyciu których pomogła nam piotrkowska restauracja, sprzęt elektroniczny, który wypożyczał kilkakrotnie pewien sklep RTV, setki róż, które trzeba było kupić w hurtowni, duże ilości musztardy, tony piasku, górę bananów, różnego rodzaju meble, alkohol i cebulę, która miała wycisnąć łzy. Stanisławowi Piotrowi Gajdzie pozostaną na długo w pamięci poszukiwania rzutnika do slajdów, co okazało się nie lada problemem. - Jeden z artystów poprosił też o stos wierzbowych gałązek i żywego gołębia - opowiada organizator "Interakcji". O ile gałęzie organizatorzy mogli zastąpić bardziej dostępnymi w tym czasie konarami innych krzewów czy drzew, o tyle nie do końca wiadomo było, jak załatwić sprawę gołębia. Była nawet pewna grupa, która poszła łapać gołębie, ale okazało się to nie najprostsze, w związku z czym wypożyczyliśmy ptaka od jednego z piotrkowskich hodowców. Jedną z najbardziej niespotykanych próśb artystów, jaką przyszło spełnić organizatorom festiwalu, było znalezienie... dziesięciu dziewic. - Nie było łatwo, ale udało się - wyjaśnia Stanisław Piotr Gajda. - Komisyjnie ustalone zostało ich dziewictwo, a potem - ubrane na biało - tańczyły, biorąc udział w działaniu performera. Z tego, co nam wiadomo, ochotniczki owe nadal pozostały dziewicami - dodają z uśmiechem piotrkowscy artyści. Jak opowiadają piotrkowscy performerzy, najważniejsze jest dla nich to, że w poszukiwaniach nietypowych rekwizytów na potrzeby festiwalu zawsze mogą liczyć na pomoc bezinteresownych osób. - To chyba samo w sobie jest piękne, że ludzie starają się pomóc, bez względu na to, w jakim stopniu są zainteresowani sztuką - mówi Stanisław Piotr Gajda. - To swoisty fenomen "Interakcji" - dodaje. Autor: Anna Warych