- Stwierdzono obrzęk mózgu, ale nie ustalono dlaczego do niego doszło. Tym samym na razie nieznana pozostaje przyczyna zgonu dziecka - powiedział Kopania. Dodał, że według biegłego konieczne będzie przeprowadzenie badań histopatologicznych, prawdopodobnie zlecone zostaną także badania toksykologiczne. Sekcję przeprowadzono w Zakładzie Medycyny Sądowej w Łodzi. Kopania poinformował też, że w poniedziałek zaplanowano przesłuchanie siedmiu osób. Wśród nich są m.in. matka dziewczynki, szef prywatnej placówki, która świadczy w Skierniewicach nocną i świąteczną pomoc medyczną oraz lekarz, który pełnił w niej dyżur. Śledczy chcą także przesłuchać lekarza, który badał dziecko oraz trzy osoby z Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi, w tym dyspozytora pogotowia. Trwa śledztwo ws. śmierci dziewczynki Przesłuchany został już lekarz, który krytycznego dnia pełnił dyżur w punkcie nocnej i świątecznej pomocy. Według śledczych, uchylił się on od odpowiedzi na pytania dotyczące szczegółów rozmowy z matką dziecka i zaleceń, jakie przekazał. Skierniewicka prokuratura od piątku prowadzi śledztwo ws. śmierci 2,5-letniej dziewczynki, która do szpitala im. Marii Konopnickiej w Łodzi trafiła w stanie krytycznym; karetka pogotowia do dziecka przyjechała dopiero za drugim razem. Wcześniej przyjazdu odmówił też lekarz nocnej i świątecznej pomocy. Według lekarzy z łódzkiego szpitala, gdyby dziecko trafiło wcześniej do szpitala, byłyby zdecydowanie większe szanse na uratowanie go. W śledztwie zabezpieczono m.in. treść dwóch rozmów prowadzonych przez matkę dziecka z Wojewódzką Stacją Ratownictwa Medycznego w Łodzi. Matka szczegółowo informowała dyspozytorkę o stanie dziecka Według prokuratury z pierwszej rozmowy przeprowadzonej w poprzednią niedzielę ok. godz. 22 wynika, że matka szczegółowo informowała dyspozytorkę o stanie dziecka. Mówiła m.in., że dziewczynka od poprzedniego dnia gorączkuje (w trakcie rozmowy miała 39 stopni C, wcześniej temperatura dochodziła do 42 st. C), a od trzech godzin ma biegunkę, dreszcze i drgawki. Kobieta podała też informację, że dziecko jest pod opieką neurologa. W odpowiedzi dyspozytor - według prokuratury - podał matce dziecka telefon do poradni świadczącej nocną i świąteczną pomoc medyczną w Skierniewicach z informacją, że jak tam zadzwoni, to do dziecka przyjedzie lekarz. Prokuratura nie zabezpieczyła rozmów z poradnią w Skierniewicach, gdyż nie są one rejestrowane; podczas przeszukania zabezpieczono dokumenty związane z tą sprawą. - Punkt nocnej i świątecznej pomocy w Skierniewicach poinformował nas też o tym, że dyspozytor pogotowia sam podejmuje decyzję o wysłaniu do chorego karetki, a także, że ich lekarz nie odmówił przyjazdu do dziecka - wyjaśnił Kopania. Ta ostatnia informacja jest jednak sprzeczna z zawiadomieniem o możliwości popełnienia przestępstwa, z którego wynika, że lekarz odmówił jednak przyjazdu do dziecka i telefonicznie zalecił podawanie leków, a w przypadku pogorszenia stanu dziewczynki poradził ponowne wezwanie pogotowia. MZ zleciło kontrolę w tej sprawie Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz poinformował w niedzielę, że MZ zleciło kontrolę w tej sprawie. Zapowiedział, że w poniedziałek spotka się też z konsultantami krajowymi ds. pediatrii, ratownictwa medycznego i medycyny rodzinnej. Działania kontrolne podjął też - jak mówił minister zdrowia - Rzecznik Praw Dziecka. Także rzecznik praw pacjenta Krystyna Kozłowska liczy na wyjaśnienie zachowania lekarzy i dyspozytora; według niej zawinił czynnik ludzki. Informacje o zachowaniu lekarzy wywołały ostrą reakcję Jerzego Owsiaka, który oświadczył, że w sytuacji, gdy dzieci w Polsce nie otrzymują właściwej pomocy, Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy może wycofać się ze wspierania polskiej pediatrii.