Łódzkie lotnisko jest nadal zamknięte. Port będzie nieczynny prawdopodobnie jeszcze przez kilka godzin - poinformował wieczorem rzecznik lotniska Miłosz Wika. Samolot boeing 737 ze 170 pasażerami, który miał odlecieć rano do Nottingham, w trakcie kołowania z nieznanych dotąd przyczyn wyjechał poza koniec pasa startowego i tam zaczął wykonywać manewr zawracania. Przednim kołem utknął jednak w ziemi poza pasem. Nikomu nic się nie stało; pasażerowie opuścili samolot schodami. Przewieziono ich autobusami do terminala, większość następnie pojechała do Warszawy, skąd odlecieli do Wielkiej Brytanii. Oficjalnie nikt nie mówi o przyczynach wypadku, nieoficjalnie wskazuje się, że przyczyną mógł być błąd pilota. Według rzecznika portu, lotnisko jest dobrze oznaczone, jeśli chodzi o koniec drogi startowej. - Jeśli chodzi o oznaczenie końca drogi startowej to jest ono zgodne z przepisami lotniczymi, takie jak na wszystkich innych lotniskach, więc samolot nie powinien się tam znaleźć - podkreślił Wika. Władze lotniska czekają obecnie na ekspertów przewoźnika, którzy wkrótce mają pojawić się w Łodzi. Mają oni zdecydować, w jaki sposób wydobyć samolot na pas startowy. Cała operacja może potrwać jeszcze kilka godzin. W związku z sytuacją na lotnisku nie odleciały we wtorek samoloty do Nottingham i do Londynu. Port w Łodzi nie przyjął też samolotu ze stolicy Anglii. Z opóźnieniem, ze skróconej drogi startowej, wystartował jednak samolot do Dublina. Pasażerowie z odwołanych lotów, którzy zdecydowali się polecieć we wtorek do Wielkiej Brytanii, zostali przewiezieni na lotnisko w Warszawie.