Prokurator domagał się dla oskarżonego kary 25 lat więzienia. Obrona wnosiła o uniewinnienie; sam oskarżony od początku nie przyznawał się do winy. Sąd wydając wyrok uniewinniający uznał, że w tej sprawie nie było dowodów wskazujących, że to oskarżony dokonał zbrodni, a jedynie poszlaki, które nie wykluczają, iż zabójcą był ktoś inny. Oskarżony, który od 1,5 roku przebywał w areszcie, rozpłakał się po ogłoszeniu wyroku; łez nie kryła także jego rodzina. Prokuratura zapowiedziała apelację. Do zbrodni doszło 22 grudnia 2010 roku w Łowiczu. Zwłoki uduszonej staruszki znalazł Paweł G., który garażował na jej posesji samochód; pomagał jej także w codziennych pracach domowych. W dniu tragedii odśnieżał podjazd do garażu. Wezwany na miejsce lekarz stwierdził, że kobieta zginęła najwyżej dwie godziny przed znalezieniem zwłok. Z mieszkania zniknęła jej złota biżuteria. Policjanci zabezpieczyli na miejscu m.in. odciski palców i ślady zapachowe. Według prokuratury próbki zapachów z kabla, którym uduszono kobietę i jej dłoni były zgodne z zapachem oskarżonego; biegły ocenił, że ślad ten musiał zostać naniesiony niedługo przed pobraniem. W ocenie prokuratury ofiara musiała też znać zabójcę, bo wpuściła go do domu. Oskarżony od początku nie przyznawał się do winy. Utrzymywał, że traktował starszą panią jak babcię i często u niej bywał. Groziło mu nawet dożywocie. Uniewinniając oskarżonego sąd podkreślił, że sprawa była skomplikowana, a proces miał charakter poszlakowy. Zdaniem sądu zebrane dowody nie doprowadziły do przekonania i pewności, iż oskarżony jest sprawcą zarzuconego mu czynu. W ocenie sądu jedyny dowód to dowód z opinii osmologicznej. Psy rozpoznały ślady zapachowe oskarżonego na dłoniach i nadgarstkach ofiary oraz na kablu, którym została uduszona. Sąd podkreślił, że ten dowód świadczy o tym, że oskarżony mógł mieć kontakt z ciałem ofiary i - jak podkreślił sąd - jest to dowód specyficzny. Jak mówił sędzia Robert Świecki, orzecznictwo Sądu Najwyższego i sądów apelacyjnych wskazuje, by do dowodów z opinii osmologicznej podchodzić bardzo ostrożnie. "Jest to dziedzina wiedzy, która w żaden sposób nie jest weryfikowalna" - podkreślił. Zaznaczył, że oskarżony często przebywał w tym mieszkaniu, dotykał kabla dzień przed zbrodnią, choć biegły wykluczył, żeby ślad mógł przetrwać dobę. "To nie powinien być jedyny dowód przesądzający o sprawstwie. I tutaj mieliśmy do czynienia z procesem poszlakowym, bo opinia osmologiczna jest jedną z poszlak, która miała uzasadniać tezę prokuratora, że sprawcą zabójstwa jest oskarżony" - dodał sędzia. Oprócz tej poszlaki - w ocenie sądu - żadnych innych dowodów nie było. Są natomiast zeznania świadków, którzy mieli widzieć oskarżonego w czasie, gdy nastąpiła zbrodnia. Nie ustalono - zdaniem sądu - motywu, jakim miałby kierować się oskarżony zabijając bliską sobie osobę. Nie znaleziono przy nim skradzionych rzeczy, a w mieszkaniu nie odnaleziono żadnych śladów biologicznych wskazujących na niego; zabezpieczono natomiast na szklance ślady DNA dwóch innych osób. Z opinii biegłych wynika, że oskarżony nie ma skłonności do agresji, jest chłodny emocjonalnie i nie było dziwnym jego spokojne zachowanie po znalezieniu ciała kobiety. Zdaniem sądu nie można wykluczyć, że zbrodni dokonał ktoś inny, być może także osoba znana ofierze, działająca z motywu rabunkowego. "Kiedy są wątpliwości co do ustaleń faktycznych, trzeba je rozstrzygać na korzyść oskarżonego" - podkreślił sędzia Świecki. Sąd uchylił areszt wobec oskarżonego, na którego czekała rodzina. Jego najbliżsi podkreślali, że teraz kończy się trwający 1,5 roku koszmar ich rodziny. Cały czas - jak mówili - żyli w stresie, z myślami o tym, co się wydarzy i żyli od rozprawy do rozprawy. Obrońca oskarżonego mec. Paweł Sobczak podkreślił, że przyjął wyrok z ogromną ulgą. "Cieszę się ogromnie, że sąd właściwie to wszystko odczytał. Śmiało mogę powiedzieć, że jest to jak najbardziej sprawiedliwe rozstrzygnięcie" - mówił. Prokuratura zapowiedziała wniesienie apelacji.