W sierpniu ubiegłego roku Sąd Okręgowy w Łodzi skazał b. pracownika firmy pokrzywdzonej 28-letniego Krzysztofa M., jego rówieśnika Krzysztofa K. oraz 29-letniego Daniela K. na kary po 4,5 roku więzienia. Wyrok był surowszy niż żądania prokuratury, która chciała dla nich kar trzech lat pozbawienia wolności. Od wyroku odwołali się obrońcy, który domagali się wymierzenia łagodniejszych kar. Sąd apelacyjny utrzymując wyrok w mocy uznał, że oskarżonym została wymierzona kara w dolnej granicy zagrożenia. Sędzia Paweł Misiak podkreślił, że w sprawie jest dużo okoliczności obciążających. Oskarżeni przygotowali porwanie, obserwowali miejsce zamieszkania i pracy kobiety. Nie troszczyli się o jej losy, gdy zostawili ją skrępowaną, z zakrytymi ustami, bez jedzenia i picia na dwa dni. Wyrok jest prawomocny. Do uprowadzenie Bożeny M., prowadzącej firmę w Zgierzu, doszło w maju 2010 roku. Na wyjeżdżającą rano do pracy kobietę napadło kilku mężczyzn w kominiarkach. Zajechali ofierze drogę, wyciągnęli ją z samochodu, skrępowali, zasłonili oczy i wywieźli swoim autem. Później zamknęli skrępowaną kobietę w przyczepie kempingowej na terenie posesji przy ulicy Kosodrzewiny w Łodzi i nakryli ją kocem. Po dwóch godzinach telefonicznie skontaktowali się z mężem kobiety i zażądali 400 tys. zł za jej uwolnienie. W tym czasie kobiecie udało się uwolnić przy pomocy noża znalezionego w przyczepie. Dobiegła do najbliższych zabudowań skąd zawiadomiła rodzinę, a ta policję. Porywacze nie wiedzieli, że kobieta uciekła i dalej żądali okupu. Negocjacje przez kolejne dwie doby odbywały się pod nadzorem łódzkich policjantów. W końcu ustalono czas przekazania okupu; policjanci zorganizowali zasadzkę w okolicach trasy Stryków-Zgierz. Pierwszy sprawca wpadł podczas próby podjęcia pieniędzy. Okazał się nim Krzysztof M., były pracownik firmy należącej do pokrzywdzonej. Po samochodowym pościgu zatrzymani zostali jego dwaj wspólnicy. Cała trójka przyznała się do winy.