Gangiem kierowali - według prokuratury - b. policjant z pododdziału antyterrorystycznego 35-letni Przemysław G. oraz o rok starszy Sławomir F., prowadzący dwie firmy ochroniarskie. Obecnie w areszcie przebywa tylko trzech oskarżonych, w tym obaj szefowie gangu. Pozostali odpowiadają z wolnej stopy. Z funkcjonariuszy dwóch nadal pracuje w policji. Wśród zasiadających na ławie oskarżonych są trzy kobiety. Siedem innych osób wcześniej przyznało się do winy i dobrowolnie poddały się karze. Rozpracowanie gangu trwało dwa lata, a zajmowała się tym specjalna grupa złożona z policjantów z CBŚ i Biura Spraw Wewnętrznych KGP. Według prokuratury gang działał w latach 2005-2009. Wymuszał i przejął ochronę kilkunastu największych lokali rozrywkowych w Łódzkiem, m.in. w Łodzi, Pabianicach, Bełchatowie i Wieluniu. Szefowie gangu powoływali się na układy w policji i oferowali usługi "dorabiających" po pracy policjantów. Większości z oskarżonych zarzuca się udział w zorganizowanej grupie przestępczej, która ma na koncie m.in. wymuszenia rozbójnicze, pobicia, oszustwa, a także pranie brudnych pieniędzy i utrudnianie postępowań karnych. Niektórym z nich grożą kary nawet do 15 lat więzienia. Policyjny antyterrorysta Przemysław G. - zdaniem śledczych - zwerbował do współpracy pięciu kolegów - dwóch policjantów z oddziału antyterrorystycznego, policjanta ze sztabu komendy wojewódzkiej oraz dwóch funkcjonariuszy z Komendy Miejskiej Policji w Łodzi. Policjanci "ochraniali" przestępcze działania szefów gangu. Ustalono, że przekazywali informacje o planowanych działaniach policji i dane z prowadzonych postępowań. Ciążą na nich zarzuty m.in. utrudniania śledztw, ujawnienia tajemnicy służbowej, usiłowanie wymuszenia rozbójniczego, łapownictwo, przekroczenie uprawnień. Schemat działania gangu był zawsze podobny. Przed złożeniem oferty właścicielowi dyskoteki organizowano bójki w lokalach, podczas których cierpieli klienci. Często wynajmowano do tego pseudokibiców czy osoby ze środowiska przestępczego. Te działania miały wykazać nieudolność działań dotychczasowej firmy ochroniarskiej i zachęcić właścicieli do skorzystania z usług firm należących do szefów gangu. Gdy gang przejmował ochronę lokali, także dochodziło do przypadków pobić klientów. Wówczas tuszowano te zdarzenia; zastraszano pobitych i przekonywano ich, by tego nie zgłaszali, albo fałszowano dowody m.in. niszczono zapis z monitoringu lokali. W obu firmach ochroniarskich często zatrudniane były osoby, które nie miały uprawnień do ochrony imprez i posługiwały się fikcyjnymi dokumentami. Prokuratura ustaliła też, że jako ochroniarze w dyskotekach nieformalnie - na zlecenie szefów gangu - dorabiali sobie policjanci z oddziału antyterrorystycznego. Za jeden wieczór jako ochroniarze dostawali 100 złotych; w weekendy - 200 zł. Nie zostali oni jednak objęci tym aktem oskarżenia, są świadkami w tej sprawie.