Akt oskarżenia w tej sprawie Prokuratura Rejonowa Łódź-Widzew skierowała do łódzkiego sądu okręgowego. Mężczyźnie grozi 15 lat więzienia - powiedział w czwartek rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania. Według prokuratury do napadów dochodziło od maja 2010 roku do lipca ub. roku. W tym czasie oskarżony napadł na 17 niewielkich placówek należących do sześciu banków. Zrabował w sumie niemal 170 tys. zł. Początkowo mężczyzna działał w Łodzi, ale później także w Pabianicach, Częstochowie, Katowicach, Sosnowcu, Sieradzu, Włocławku i Końskich. Podczas napadów 38-latek zazwyczaj ubrany był w ciemną kurtkę, a wygląd twarzy maskował czapką z daszkiem i masywnymi okularami. Przed każdym napadem Kazimierz B. długo obserwował placówkę. Wybierał małe oddziały, z których łatwo było uciec; napadów dokonywał zazwyczaj tuż przed zamknięciem banków, kiedy nie było w nich klientów. - Nawiązywał rozmowę z pracownikami banku i udawał, że chce przeprowadzić jakąś operację bankową. W pewnym momencie wyciągał broń i żądał wydania pieniędzy, grożąc jej użyciem - wyjaśnił Kopania. Jedynie w dwóch przypadkach nie udało mu się osiągnąć celu - w jednym przypadku w placówce nie było kasy, a w innym pracownik włączył alarm i spłoszył napastnika. Bandytę udało się zatrzymać m.in. dzięki zeznaniom świadków, zapisom bankowego monitoringu oraz ekspertyzie antroposkopowej (antroposkopia to metodyka opisu cech człowieka przy użyciu wzorców, np. profilów nosa, oprawy oka, budowy ucha), z której wynikało, że sprawcą kilku napadów może być ten sam mężczyzna. Kazimierz B. został zatrzymany w lipcu ub. roku w Ostrowie Wielkopolskim, kiedy rozpoznawał kolejną placówkę bankową. Okazało się, że wrócił wówczas z wczasów w Egipcie, na które wyjechał tuż po napadzie na Śląsku. W jego samochodzie oraz w miejscu zamieszkania policja znalazła m.in. pistolet typu Walther, magazynek z 6 sztukami ostrej amunicji, różne kurtki, czapki i okulary, które zakładał przed napadami, a także kartkę z adresami banków w Ostrowie Wlkp. i charakterystyczne pudełko po butach - takie same, jakie napastnik miał ze sobą dokonując napadu w Pabianicach. W śledztwie oskarżony przyznał się do winy. Wyjaśnił, że broń kupił w 2010 roku, a do napadów zmusiła go pogarszająca się sytuacja finansowa. Mężczyzna był zadłużony m.in. w bankach i postanowił zdobyć pieniądze, napadając na placówki bankowe. Podczas wizji lokalnych wskazał napadane placówki i opisał sposób działania. Obok rozbojów z użyciem broni palnej prokuratura zarzuciła mu też nielegalne posiadanie broni i amunicji. Grozi mu kara do 15 lat pozbawienia wolności. Kazimierz B. dotąd nie był karany. Ma wykształcenie wyższe, a do czasu aresztowania prowadził własne gospodarstwo rolne w powiecie łódzkim-wschodnim.