Bulwersującej opinię publiczną sprawie rodziny zastępczej z Łęczycy, w której dzieci były bite i wykorzystywane seksualnie, poświęcona była wtorkowa sesja Rady Powiatu Łęczyckiego. Przedstawiono na niej wyniki kontroli w PCPR, przeprowadzonej przez starostwo; sytuację relacjonowali także pracownicy Centrum. Według władz powiatu kontrola starostwa wykazała, że PCPR nadzorowało tę rodzinę i otaczało ją szczególnym zainteresowaniem z uwagi na niepokojące sygnały, które płynęły ze strony kuratorów sądowych. Pojawiały się bowiem informacje, że rodzice zastępczy krzyczą na dzieci i zdarza się, że je biją. Jak przyznała wicestarosta Krystyna Pawlak, kontrola wykazała, że odbyły się dziesiątki wizyt w domu i wywiadów z wychowawcami w placówkach oświatowych. Stwierdzono ponad 30 kontaktów pedagoga i psychologa zatrudnionego w PCPR. Władze powiatu oceniają, że Centrum monitorowało sytuację w tej rodzinie. Pracownicy Centrum mówili podczas sesji, że przez dłuższy czas nie zauważyli, iż dzieciom dzieje się krzywda. "Żadne dziecko, rozmawiając ze mną na osobności, nie potwierdziło, że coś jest w domu nie tak" - mówiła jedna z pracownic. Przełom nastąpił dopiero na początku tego roku, kiedy jedna z pracownic podczas wizyty zauważyła oznaki przemocy domowej. Jak mówiła, dzieci były zastraszone i nie mogła z nimi swobodnie porozmawiać na osobności. Mimo sprzeciwu matki zastępczej, opisała wówczas zmiany na ciele wychowanka i poinformowała dzieci, że jeśli będą chciały szczerze porozmawiać to żeby udały się do pedagoga szkolnego. W marcu dzieci w końcu zdecydowały się opowiedzieć o swoim dramacie. PCPR złożyło doniesienie do prokuratury, a dzieci natychmiast zostały zabrane i umieszczone w innej rodzinie zastępczej, pełniącej rolę pogotowia opiekuńczego. W miniony piątek starosta łęczycki zawiesił w obowiązkach kierowniczkę PCPR w związku z toczącym się prokuratorskim postępowaniem ws. niedopełnienia obowiązku nadzoru nad tą rodziną zastępczą. Według zawieszonej szefowej Centrum Iwony Zielińskiej instytucja ta zrobiła wszystko, co mogło w tej sprawie zrobić. Podkreśliła, że rodzina była monitorowana systematycznie poprzez kontakt z nią i informacje ze szkół; żadna z tych informacji - jak utrzymuje - nie była negatywna. Obecna na sesji podsekretarz stanu w ministerstwie pracy i polityki społecznej Elżbieta Seredyn przypomniała, że w Sejmie jest już poselski projekt nowelizacji ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej; powstał on we współpracy m.in. z MPiPS. Jak przyznała, ministerstwo chce zmienić kwestię dodatkowych badań psychologicznych kandydatów na rodziny zastępcze, które obecnie są fakultatywne. "Chcemy, żeby w tym prawie dodatkowo znalazła się obligatoryjność w tym zakresie i wszyscy, którzy będą chcieli być rodzinami zastępczymi bądź też prowadzić rodzinne domy dziecka, muszą odbyć takie badania psychologiczne. Ważność takiego badania będzie wynosiła dwa lata" - mówiła Seredyn. Jej zdaniem, zmiany te mogą wejść w życie jeszcze w tym roku. Zapowiedziała, że minister pracy i polityki społecznej przygotuje zbiorową opinię w sprawie nadzoru nad rodziną zastępczą z Łęczycy; jej podstawą ma być protokół z kontroli, którą przeprowadził wydział polityki społecznej Urzędu Wojewódzkiego w Łodzi. Śledztwo dotyczące niedopełnienia obowiązków w zakresie sprawowania nadzoru nad rodziną zastępczą przez PCPR w Łęczycy prowadzi prokuratura w Łowiczu. Tworzący rodzinę zastępczą: 59-letni mężczyzna, jego o pięć lat młodsza żona oraz ich 20-letnia córka są podejrzani o znęcanie się nad pięciorgiem podopiecznych w wieku 8-13 lat; mężczyźnie i jego córce zarzucono także wykorzystywanie seksualne dzieci. Wszyscy zostali aresztowani. Jak ustaliła prokuratura, do znęcania się nad dziećmi i ich wykorzystywania seksualnego dochodziło od października 2012 do marca 2014 r. Zdaniem śledczych, w związku z tak długim okresem trwania przemocy, konieczne jest zbadanie, jak działał nadzór nad tą rodziną. Ustalono, że dzieci swój dramat trzymały w tajemnicy, bo bały się kar i gróźb, że trafią do domu dziecka. Przyznały, że pracownikom PCPR mówiły nieprawdę, bo były zastraszone.