O tym, że w wiek rozrodczy wchodzi pokolenie wyżu demograficznego przełomu lat 70. i 80. lekarze położnicy alarmowali od dawna. Bili w dzwony, kiedy urzędnicy zawiadujący służbą zdrowia wpadli na pomysł likwidacji łóżek w oddziałach porodowych. Do Częstochowy - Sytuacja robi się coraz trudniejsza - mówi dr n. med. Wojciech Kazimierak z oddziału perinatologii szpitala ginekologicznego im. Madurowicza. - Bywało już tak, że nie było miejsca dla nowych pacjentek. Tylko w niedzielę w szpitalu przy ul. Wileńskiej odbyło się dziesięć porodów. To dużo, zważywszy na niezbyt wielką liczbę łóżek, ale i tak bywały dni, kiedy na świat przychodziło po kilkanaście maluchów. - Przyjęcie większej liczby porodów jest niemożliwe. Z powodu przepełnienia musieliśmy wysyłać pacjentki do Zgierza, Pabianic, Sieradza - dodaje dr Kazimierak. W jednym przypadku pacjentka trafiła do szpitala w Częstochowie, ale tu chodziło akurat o zapewnienie niezbędnego sprzętu dla ratowania życia dziecku. W Łodzi nie było już miejsca... Słupki rosną - Wychodzimy z założenia, że dla rodzącej miejsce musi się zawsze znaleźć - przyznaje Ewa Bober, dyrektor szpitala im. Rydygiera. - Były sytuacje, że ograniczaliśmy przyjęcia na ginekologii, żeby były miejsca dla rodzącej. W Rydygierze więcej dzieci rodzi się od początku roku. Stan na dziś to 160 porodów w miesiącu, przy 120 - 130 w ubiegłym roku. Ale większą liczbę urodzeń odnotowują wszystkie łódzkie szpitale z oddziałami położniczymi. Dla przykładu: w Koperniku do marca przyjmowano dziennie statystycznie 1,2 - 1,3 porodu dziennie, teraz dwa na dobę. - To wzrost o 60 procent - mówi Ada Sikora, rzecznik prasowy szpitala. Trzeba kasy Na szczęście, szpitale nie są przepełnione, choć takie niebezpieczeństwo zawsze istnienie. Dziś położnice na oddziałach są krócej, niż jeszcze kilka lat temu. To po pierwsze postęp w medycynie i anestezjologii, a także lepsze możliwości diagnostyki, które pomagają wykryć i leczyć patologie znacznie wcześniej. Na pewno komplikującą się sytuację z liczbą łóżek rozwiązałby kolejny oddział położniczy, a co za tym idzie również noworodkowy. Ale na to potrzeba odpowiedniego planowania, czasu i tego, czego najmniej, czyli pieniędzy. - Miejsce w szpitalach się znajdzie, ale rodzić w pustych salach z gołymi ścianami bez odpowiedniego sprzętu się nie da - tłumaczy Wojciech Kazimierak. Michał Bogusiak michal.bogusiak@echomiasta.pl