Śledczy sprawdzali, jak rodzice zajmowali się chłopczykiem. W lutym dziecko nagle zmarło i nie było wiadomo, z jakiej przyczyny. Oskar przez kilka dni miał biegunkę i wymioty, a dzień po wizycie u lekarza, zmarł. Wtedy 26-letni ojciec opowiadał, że nakarmił syna i ze zmęczenia przysnął na pół godziny. Gdy się obudził, zauważył, że dziecko nie oddycha. Wezwany na miejsce lekarz pogotowia nie był w stanie pomóc dziecku. Chłopczyk nie miał na ciele żadnych śladów, siniaków czy otarć, ale śledczy musieli się upewnić, że rodzice prawidłowo zajmowali się synem. Śledztwo było prowadzone w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka. Sekcja zwłok niemowlęcia nie wskazała jednak przyczyny śmierci chłopca. - Zlecono szczegółowe badania histopatologiczne, czyli tkanek, żeby ustalić, dlaczego dziecko zmarło - tłumaczy rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania. - Dopiero po uzyskaniu ich wyników, biegły stwierdził, że wyjściową przyczyną śmierci chłopca mogło być zachłyśnięcie treścią pokarmową. Wszystkie ustalenia doprowadziły nas do wniosku, że w tym przypadku mamy do czynienia z nieszczęśliwym wypadkiem i nie ma podstaw, żeby mówić o popełnieniu przestępstwa przez kogokolwiek, w tym także przez rodziców niemowlęcia - dodał. Agnieszka Wyderka