To był dla nas - kontynuuje wątek doktor - grom z jasnego nieba - pisze "Dziennik Łódzki" "DŁ": Jak strajkujący lekarze przyjęli wiadomość o tym, że resort zdrowia chce zlikwidować - Matkę Polkę? Marek Nadolski: Jesteśmy zaskoczeni wypowiedziami ministra. Wyobrażam sobie, że jeśli dojdzie do likwidacji, placówka utraci status instytutu, budynki z pracownikami naukowymi zostaną wchłonięte przez Uniwersytet Medyczny, zostanie utworzony Państwowy Szpital Kliniczny, gdzie znajdą zatrudnienie pozostali pracownicy. Ale jak będzie rzeczywiście, nikt nie wie. Czyli nie ma się czym przejmować? Tego nie powiedziałem. Wypowiedź ministra spadła na nas jak grom z jasnego nieba i wszyscy jesteśmy nią poruszeni. Zresztą podobnie jak pacjenci. Wiele kobiet ma w planach urodzenie tutaj dzieci, wiele dzieci ma zaplanowane badania diagnostyczne i zabiegi. Przecież to ogromny kombinat medyczny, urywają się u nas telefony, dzwonią ludzie z całej Polski. Czy tego właśnie spodziewaliście się po poniedziałkowym spotkaniu dyrektora ICZMP z ministrem? Na pewno nie. Spodziewaliśmy się lepszych wieści, zwłaszcza dotyczących naszych płac. Liczyliśmy na jakieś deklaracje, które pozwoliłyby nam odstąpić od głodówki. Tym bardziej że nasze oczekiwania nie są wygórowane. Nasze zarobki wynoszą niewiele ponad 2 tys. złotych netto dla specjalistów, a więc poniżej średniej krajowej. Aby żyć, lekarz pracuje na kilku etatach, bierze dodatkowe dyżury, praktycznie mieszka w szpitalu. Gdyby lekarze pracowali na jednym etacie, ten system lecznictwa już dawno by runął. Łatamy dziury, dorabiamy, ale też naszą pracą w takim systemie utrzymujemy szpitale na powierzchni. Jednak resort zdrowia przedstawił wskaźniki, które świadczą o tym, że świat się nie zawali, jeśli zlikwiduje "Matkę Polkę". Przeciwnie - uratuje szpital przed bankructwem... W mojej ocenie resort od dawna szukał sposobu, aby pozbyć się szpitala, który ma 120 milionów zadłużenia, i być może teraz ten sposób znalazł. - Minister Religa powiedział, że strajki przypieczętowały los szpitala, bo niewypełnianie dokumentacji medycznej dla NFZ pogłębiło dług. Czy pan i pana koledzy nie czujecie się winni sytuacji, w jakiej znalazł się szpital? - Nie. Sytuacja szpitala jest zła od dawna i wszyscy dobrze wiedzieli, że przy obecnym finansowaniu leczenia przez Narodowy Fundusz Zdrowia w tak specjalistycznej placówce nie ma mowy o uniknięciu zadłużania się. Chyba że my, lekarze, już w izbie przyjęć dokonywalibyśmy selekcji i dzielili chorych, na takich na leczeniu których można zarobić, i na tych na których można stracić. Jednak nikt z nas nigdy nie ośmieliłby się tego zrobić.