Z jakimi problemami budowlanymi musiał zmierzyć się dyrektor placówki i kiedy zobaczymy pierwszy spektakl Teatru Jaracza w Piotrkowie na nowej scenie? O tym opowiada Jacek Sokalski oraz jego pracownicy. Niełatwe przedsięwzięcie - W tej chwili jesteśmy na etapie zakończenia remontu Miejskiego Ośrodka Kultury. Jeszcze tylko usuwanie drobnych usterek i kilka kosmetycznych spraw - mówi Jacek Sokalski dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury w Piotrkowie Trybunalskim. On i jego pracownicy zgodnie przyznają, że to nie było łatwe przedsięwzięcie. Musieli zadbać o każdy szczegół. Sami wybierali kształt siedzeń na widowni, kolor płytek czy wzór kurtyny. Po drodze zmagali się z wieloma problemami budowlanymi. - Już we wstępnej fazie pracy przy projekcie było wiele problemów, z którymi musieliśmy się uporać. Raz nawet runęła ściana, innym razem pękła. Jednak jednym z ważniejszych był kłopot ze sceną główną. Znajdowała się za wysoko. Musieliśmy ją całą przebudować i obniżyć. Trzeba było wyciągnąć spod niej trzynaście belek, z których każda ważyła około dwóch ton. Na szczęście pracują u nas górale, podwykonawcy jednej z warszawskich firm, a mówi się, że jeden góral równa się dwóm "naszym", z centralnej Polski- mówi Jacek Sokalski. - Tak, to był ogrom pracy. Wszystko zostało zrobione od podstaw. To nie jest retusz, jaki do tej pory zdarzało się wykonywać w MOK-u - mówi Milena Szymczyk, instruktor teatralny w Miejskim Ośrodku Kultury. - Mieliśmy zasadę, że po remoncie nie może istnieć żaden stary element czy pomieszczenie. Wszystko remontowaliśmy od podstaw. Dzięki temu unikniemy remontów przez lata - dodaje Jacek Sokalski. Scena z prawdziwego zdarzenia Drewniana podłoga na scenie głównej, nowe fotele na widowni, balkon z miejscami siedzącymi i kurtyna - czarno-złota, czyli jak na prawdziwy teatr przystało. - Staraliśmy się, by wszystko było spójne. Wybieraliśmy wszystko sami, a to nie było łatwe, przecież nie jesteśmy projektantami wnętrz ani architektami. Budynek MOK-u jest stary, dlatego również jego wnętrze musieliśmy zaprojektować tak, aby było urządzone w odpowiednim stylu, zachowując jednocześnie cały klimat tego miejsca. Klamki w drzwiach, drzwi, żyrandole, kolor ścian. Chcieliśmy, aby to wszystko było do siebie dopasowane - mówi Milena Szymczyk. - Duży problem mieliśmy z drzwiami. Ciągle o nie walczymy. Miały być ozdobne, a są zwykłe, proste - dodaje dyrektor MOK-u. - Była nawet wersja białych drzwi, zupełnie niepasujących do wnętrza. Zamówili je podwykonawcy (górale), nie konsultując tego z nikim. Dla nich nie ma różnicy, jakie to drzwi, ważne, żeby były. Kiedy próbowaliśmy dojść do porozumienia i wyjaśnić, że nie o to nam chodziło, byli bardzo zdziwieni, czego od nich chcemy. Drzwi są? Są! Białe? A dlaczego nie białe? Czasem mówiłam, że owszem mogłyby być, ale do góralskiej chaty.- mówi Milena Szymczyk. - Fotele na widowni wykonane zostały na wzór tych z bydgoskiej Filharmonii - mówi Jacek Sokalski. - Zadaliśmy sobie trochę więcej trudu. Kiedy przyjechał pan z firmy i pokazał nam tylko dwa czy trzy fotele, bardzo chcieliśmy zobaczyć, jak wyglądają te wzory w dużych ilościach. Dlatego postanowiliśmy pojechać do Bydgoszczy, do Filharmonii. Czasem warto zwrócić uwagę na szczegóły. Zauważyliśmy, że dużo lepiej wyglądają te fotele z drewnianą, wystająca obwolutą nad oparciem. To nadaje im takiej lekkości- tłumaczy Milena Szymczyk. - Razem z balkonem będzie około 300 miejsc siedzących w nowo wyremontowanej sali widowiskowej - dodaje Jacek Sokalski.