Nie byłem działaczem Pierwszy z zatrzymanych w środę 17 czerwca - to były kierownik drużyny Jacek K., który został przewieziony do Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu, gdzie go przesłuchano. - Jacek K. został przesłuchany i postawiono mu zarzut korupcyjny dotyczący czerwca 2005 roku - potwierdza Gazecie te fakty zastępca wrocławskiego prokuratora apelacyjnego Jerzy Kasiura - Został on zwolniony do domu bez stosowania wobec niego środków zapobiegawczych - dodaje. Prokurator nie chce mówić o szczegółach, potwierdza jednak, że Jacek K. miał wręczyć łapówkę, czyli "kupić wynik meczu". - W związku z postępowaniem w sprawie korupcji w piłce nożnej, prowadzonym przez prokuraturę we Wrocławiu, wzięto pod lupę klub RKS Radomsko, tak jak zresztą inne kluby. Mówimy o okresie od 2003 roku, a wówczas RKS rozegrał około 70 spotkań, z czego przegrał około 60. Chciałem nadmienić, że w tym okresie byłem pracownikiem klubu, a nie działaczem i w związku z tym wykonywałem tylko polecenia. W środę 17 czerwca złożyłem we wrocławskiej prokuraturze wyjaśnienia w sprawie RKS Radomsko - powiedział Gazecie Jacek K. Łapówka za przegrany mecz Po południu policjanci zatrzymali natomiast byłego sponsora i wiceprezesa klubu, jednego z najbardziej znanych w Radomsku przedsiębiorców, Henryka B. - Henryk B. także został przesłuchany, a w czwartek 18 czerwca usłyszał zarzut korupcyjny dotyczący maja 2004 roku - wyjaśnia prokurator Kasiura - On także został zwolniony, jednak za poręczeniem w wysokości 20 tysięcy złotych. Henryk B. w rozmowie z Gazetą ujawnił kulisy łapówkowego procederu dotyczące klubu z naszego miasta, którym zainteresowała się wrocławska prokuratura. Henryk B. przyznał otwarcie, że zarzut, który mu postawiono, dotyczył meczu z Łódzkim Klubem Sportowym z 2004 roku. - No cóż, ja dawałem w klubie pieniądze na wiele rzeczy, na pensje dla piłkarzy i tak dalej - mówi Henryk B., który zapytany wprost, czy wręczył wtedy łapówkę, odpowiada - Tak, dałem sędziemu łapówkę... Ale my ten mecz przegraliśmy - dodaje po krótkiej chwili. Choroba, a nie widok policjantów Wrocławscy prokuratorzy chcieli przesłuchać także byłego członka zarządu RKS-u Jerzego S. Jednak ze względu na stan jego zdrowia policjanci odstąpili od przewiezienia go do Wrocławia, a zeznania ma złożyć w innym terminie. Jerzy S. dementuje, że poczuł się słabo na widok policjantów, jak napisaliśmy tydzień temu. - Od czerwca 2000 roku, kiedy doznałem zawału serca, jestem bardzo poważnie chory - powiedział Gazecie Jerzy S. - Policjanci zastali mnie akurat w momencie, kiedy przyjmowałem leki. Nieprawdą jest, że trafiłem do szpitala i nie byłem też przesłuchiwany. Policjanci ze mną porozmawiali i przesłuchanie ze względu na mój stan odbędzie się w lipcu - wyjaśnił. Jerzy S. nie chce jednak mówić o powodach, dla których znalazł się w kręgu zainteresowania wrocławskich prokuratorów. Nieoficjalnie mówi, że on z korupcją nie ma nic wspólnego. Także nieoficjalnie mówi się, że prokuratorom może chodzić o mecze RKS z Arką Gdynia i Zagłębiem Lublin, kiedy radomszczański klub grał w II lidze. Jak powiedział Gazecie prokurator Jerzy Kasiura, we wrześniu do sądu miał trafić akt oskarżenia w sprawie korupcji, jednak już wiadomo, że z kilku przyczyn, w tym chorób prokuratorów, ten termin nie zostanie dotrzymany. Dochodzenie podzielono na trzy odrębne śledztwa, z których dwa dotyczą korupcji, a jedno bada wątek gospodarczy. Zatrzymano już ponad 220 osób. J.K. (ek)