Uczniowie, ich rodzice oraz nauczyciele "Ekonomika" są oburzeni szumem wokół swojej szkoły i mówią otwarcie, że rozgrywki polityczne nie pozwalają się im skupić na najważniejszym dla nich celu, czyli nauce. Chodzi o rozważania, czy budynek, w którym obecnie znajduje się "Ekonomik", jest bezpieczny. Konieczna ekspertyza W ostatnich tygodniach w Radomsku wiele mówi się o Zespole Szkół Ekonomicznych, który od września zeszłego roku mieści się w budynku po byłej przychodni specjalistycznej przy ulicy Przedborskiej. Wszystko za sprawą wypadku, do którego doszło 7 stycznia. Wtedy podczas lekcji w jednej z sal na głowę uczennicy spadł kawałek tynku. Od tej pory trwają dyskusje, czy w szkole jest bezpiecznie. Zarówno uczniowie, jak i ich rodzice oraz nauczyciele i dyrekcja "Ekonomika" są tego samego zdania - szkoła jest bezpieczna. Wszyscy mówili to głośno i wyraźnie podczas konferencji prasowej, która odbyła się w szkole w piątek 20 lutego. Za stołem zasiedli dyrektor Małgorzata Kołodziejska, jej zastępca Beata Młynarczyk, Adam Młynarski, przewodniczący radomszczańskiego Związku Nauczycielstwa Polskiego, oraz Anna Dobrzańska, przewodnicząca Rady Rodziców, i przedstawicielka uczniów Izabela Wywijas. Przypomnijmy, że po wypadku salę wyłączono z użytkowania, a w szkole przeprowadzono kontrolę, która wykazała, że do poprawy nadają się jeszcze sufity w pięciu innych salach. Tymczasem pojawiła się inna informacja, która zelektryzowała wszystkich. W projekcie przebudowy budynku po przychodni na potrzeby szkoły widnieje zapis, że w całej szkole może jednocześnie przebywać... 190 osób! Tymczasem w szkole uczy się ponad 600 uczniów. Projektant się pomylił - Chcemy uczyć i mieć spokój przed maturami i egzaminami - mówiła podczas piątkowej konferencji dyrektor Kołodziejska. - Krzywdzące jest dla nas mówienie, że informacje o wypadku były zatajane. Wszystkie procedury zostały dotrzymane, a sprawą zajmuje się prokuratura. Oddanie budynku do użytku odbyło się zgodnie z prawem. Ekspertyza z 1 grudnia zeszłego roku mówi, że budynek jest bezpieczny - zaznaczyła, a następnie odniosła się do liczby 190. - W sprawie informacji, że w budynku może przebywać tylko 190 osób ze względu na przepisy przeciwpożarowe i ewakuacyjne, chcę powiedzieć, że zleciliśmy ekspertyzę, za którą zapłacą rodzice uczniów. Ekspertyza będzie na piśmie za kilka dni, jednak już dzisiaj mogę powiedzieć, co powiedział mi ekspert. Nasza szkoła mieści się w ramach przepisów i klatką schodową wszyscy mogą się spokojnie ewakuować. Jak wyjaśniała Małgorzata Kołodziejska, w projekcie przebudowy pojawił się błąd, który jest przyczyną całego zamieszania. Pojawił się w nim zapis, że przy tej szerokości schodów w całym budynku może przebywać 190 osób, podczas gdy rozporządzenie ministra infrastruktury z 12 kwietnia 2002 roku mówi wyraźnie o liczbie osób mogących przebywać nie w budynku, ale na kondygnacji. - Klatka schodowa jest zgodna z rozporządzeniem, to znaczy mierzona od ściany do wewnętrznej krawędzi barierki ma 122 centymetry, co oznacza 200 osób na kondygnacji, ponieważ przepisy mówią o 100 osobach na 0,6 metra szerokości - mówiła dalej dyrektor "Ekonomika". - Tymczasem w projekcie podano długość 199 centymetrów, mierząc długość stopnia, czyli niezgodnie z rozporządzeniem. Tak więc zapis w projekcie jest błędny. Przez to uczniowie muszą się uczyć na dwie zmiany, co jest dla nich sporym utrudnieniem, ponieważ wielu z nich dojeżdża. Chcę zrobić wszystko, żeby znów była jedna zmiana z ewentualnym wydłużeniem godzin nauki. - To był nieszczęśliwy wypadek, który mógł zdarzyć się wszędzie - mówił z kolei Adam Młynarski. - Tymczasem niektórzy opozycyjni radni (z Rady Powiatu Radomszczańskiego - przyp. red.) znaleźli sposób, żeby zaistnieć w mediach i w ten sposób powstała niepotrzebna psychoza strachu. Nam od początku zależało na całkowitym wyjaśnieniu sprawy. A politycy mają budynek przy Leszka Czarnego 22 i tam powinni się skupić na merytorycznej dyskusji. Jestem święcie przekonany, że ten budynek jest bezpieczniejszy od poprzedniego - dodał. W dość emocjonalny sposób wypowiadała się Anna Dobrzańska, która stwierdziła, że jest rozczarowana oskarżeniami dyrektor szkoły o to, że przeniosła ona młodzież do gorszego budynku. - Przy ulicy Sucharskiego zimą temperatura spadała do 10 stopni, a okna były zabite gwoździami, żeby nie wypadły - wyliczała przewodnicząca Rady Rodziców. - Uważamy, że nasze dzieci są bezpieczne, a szkoła jest po to, by kształcić, a nie zajmować się politycznymi rozgrywkami. Na wiele mankamentów budynku przy ulicy Sucharskiego, gdzie przez wiele lat mieścił się "Ekonomik", zwracała uwagę przedstawicielka uczniów Izabela Wywijas. - Jesteśmy zdumieni zamieszaniem wokół naszej szkoły - mówiła podczas piątkowej konferencji, zaznaczając, że jest to zdanie wszystkich uczniów. - Ten budynek nie jest oczywiście bez wad, bo na przykład nie ma tu sali gimnastycznej, ale za to mamy siłownię, a poza tym szkoła kształci ekonomistów, a nie sportowców. Cała ta sytuacja nas stresuje, a my chcemy się spokojnie uczyć - dodała. Ekspert tak kazał Pod koniec konferencji w sali pojawił się autor projektu przebudowy, Cezary Orziński, który miał dla dyrektor Kołodziejskiej dobrą wiadomość - powiedział, że mimo obecnej sytuacji przepisy pozwalają na odstępstwo. Na pytanie, dlaczego w projekcie pojawiła się liczba 190 osób na cały budynek, odpowiedział: - Projekt jest opiniowany przez eksperta pożarnictwa i to on kazał wpisać do projektu tę liczbę. Na pytanie, czy zna rozporządzenie ministra i wie, że mowa w nim jest o kondygnacji, a nie o całym budynku, Cezary Orziński odpowiedział, że zna, ale dla niego wiążąca jest opinia eksperta. Na kolejne pytanie, czy gdyby ekspert przeciwpożarowy kazał mu wpisać do projektu liczbę 10 osób mogących przy istniejącej klatce schodowej przebywać jednocześnie w budynku przy ulicy Przedborskiej, wpisałby taką liczbę do projektu, odparł - tak. Janusz Kucharski