Mówił o tym we wtorek na spotkaniu z mediami m.in. radny Platformy Bartosz Domaszewicz. Przypomniał on, że od początku lipca tego roku ma rozpocząć się rządowy program leczenia niepłodności metodą in vitro, choć jego szczegóły nie są jeszcze znane. Według Domaszewicza program miejski nie będzie konkurencyjny wobec rządowego, natomiast oba te programy powinny się uzupełniać. - Jeśli okaże się, że program krajowy nie sfinansuje w 100 proc. metody, będziemy chcieli ją dofinansować - powiedziała obecna na konferencji radna PO Karolina Kępka. Dodała, że szacuje się, iż w Łodzi problem z niepłodnością może mieć ok. 3-3,5 tys. par. Do programu miejskiego kwalifikowane mają być kobiety, które nie ukończyły 37 lat. Jak powiedział Domaszewicz, powołana ma być rada programowa, która m.in. zajęłaby się kwalifikacją medyczną par do miejskiego programu. Każda z nich mogłaby liczyć na dofinansowanie do trzech prób zapłodnienia in vitro. Według radnych koszt pojedynczego cyklu szacuje się na poziomie 7,5 tys. zł, ale nie wiadomo jeszcze, ile wyniosłoby dofinansowanie. Roczny koszt programu oszacowano na milion zł. Ma on trwać trzy lata. Pomysł, aby Łódź dofinansowała zabiegi in vitro, pojawił się już w listopadzie 2011 r. Zgłosili go wtedy łódzcy radni Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Miasto miałoby dofinansować każdą parę starającą się o dziecko, maksymalnie kwotą do 5 tys. zł, ale nie byłoby to więcej niż połowa kosztów zabiegu. Z projektu nic nie wyszło, bo samorząd miasta tym problemem się wtedy nie zajął. Pierwszym miastem, które zadecydowało o dofinansowaniu metody in vitro była Częstochowa. Taką uchwałę podjęli jej samorządowcy w październiku ubiegłego roku.