Jak poinformował rzecznik prokuratury Witold Błaszczyk, "zebrany materiał dowodowy uprawdopodabnia popełnienie przez mężczyznę tego czynu". Dodał, że według opinii lekarza uraz głowy chłopca nie "ma charakteru przypadkowego, a charakter świadomego działania". Według Błaszczyka, Kamil P. nie przyznał się do zarzutu zabójstwa. Miał on stwierdzić, że "świadomie i celowo nie spowodował śmierci dziecka". W trakcie wstępnych ustaleń, mężczyzna przyznał się, że upuścił niemowlę, które - według niego - uderzyło główką o wersalkę. Do tragedii doszło w nocy z soboty na niedzielę w domu w jednej ze wsi w gminie Szczerców k. Bełchatowa (Łódzkie), gdzie odbywała się alkoholowa impreza. Uczestniczyło w niej kilka osób. 20-letnia matka 5-miesięcznego chłopca, która nie uczestniczyła w spotkaniu, przeniosła się wraz z dzieckiem do innego pomieszczenia. W nocy do jej pokoju przyszedł 20-letni uczestnik imprezy. Według policji, z relacji matki wynika, że rozmawiała z nim godzinę, a później wyszła na chwilę do kuchni, aby przygotować dziecku posiłek. Kiedy wróciła, mężczyzny już nie było, natomiast dziecko miało zasinioną główkę, podrapaną twarz, a także kłopoty z oddychaniem. Matka natychmiast wezwała pogotowie. Dziecko w krytycznym stanie trafiło do bełchatowskiego szpitala; chłopczyk miał rozległe obrażenia głowy i twarzy, siniaki, obrzęki, z trudem oddychał. Lekarze przez pięć godzin reanimowali dziecko, jednak mimo ich wysiłków chłopczyk zmarł. Policjanci zatrzymali 20-latka podejrzewanego o spowodowanie śmierci dziecka. Mężczyzna był nietrzeźwy; miał 0,67 promila alkoholu w organizmie. Po wytrzeźwieniu, w trakcie przesłuchania przez policjantów, przyznał się do spowodowania obrażeń u dziecka. Utrzymywał, że upuścił chłopczyka, który - według niego - miał uderzyć główką o wersalkę. Funkcjonariusze przeprowadzili oględziny miejsca zdarzenia, pobrali próbki śladów biologicznych z opuszków palców i paznokci zatrzymanego mężczyzny. Przesłuchano również matkę. Kobieta była trzeźwa.