Łódź. Naprawdę duża jak na polskie warunki aglomeracja, uważana za zaścianek Warszawy. Prawdopodobnie niesłusznie, ale takie przekonanie panuje od lat. Miasto i okolica bardzo szybko się rozbudowuje, to tutaj znalazły swoje miejsce fabryki światowych marek. Miasto powoli odbudowuje swoją pozycję. Bycie prezydentem tego leżącego w środku Polski miasta zaczyna coś znaczyć. Aktualnie "panuje" tutaj po raz drugi, poparty przez PiS, Jerzy Kropiwnicki, który pokonał w finale Krzysztofa Kwiatkowskiego popieranego przez Platformę Obywatelską i to z całkiem sporą przewagą. Łodzianie zadeklarowali tym samym, że chcą dalszych rządów tego typu. Na myśl przychodzi pewna sprawa. To my sami wybieramy i tworzymy władzę. To bardzo brutalna prawda dla wielu z nas. Typowo polską specjalnością jest przecież amnezja. Jakie to proste, ale na potwierdzenie weźmy konkretne przykłady. 12 milionów Polaków należało kiedyś do PZPR, po 1989 roku okazało się, że znalezienie członka PZPR to prawie szukanie igły w stogu siana. Jeszcze dziś niektórzy potrafią powiedzieć, że nie należeli do tej partii, mimo, że mają przed oczami dokument. Kolejny przykład to Ryszard Krauze. Na bankietach, na których się pojawiał, wypadało być, zapoznać się, chociaż uścisnąć dłoń. Teraz nagle okazuje się, że nie wiadomo czy on w ogóle istnieje, bo nikt go nie zna. Nikt go nie widział, a tym bardziej na żadnym przyjęciu nie był z nim zapoznany. Szybko zapominamy, że wybraliśmy tego czy innego polityka, jeśli tylko nagle przestaje spełniać nasze oczekiwania. Znalezienie w Łodzi osoby, która chwali prezydenta Kropiwnickiego, to naprawdę problem. Każdy narzeka, nie potrafi zrozumieć tych, co na niego głosowali i w tej sytuacji nagle wygląda, że w głosowaniu powszechnym on się po prostu wybrał sam. Łodzianie! Przecież robi tyle dobrego dla naszego miasta. Przez 2 kadencje (w zasadzie 1.5) odbył prawie 100 wycieczek zagranicznych. Był w 26 krajach, przeleciał aż 260 tys. km! Promuje nasze miasto gdzie tylko może, przecież to ważne byśmy nawiązali współpracę z podobnymi miastami w Malezji, Singapurze, Indiach czy Izraelu. Ironizuję? Pewnie tak. Opozycja na koniec poprzedniej kadencji zarzucała mu, że spędza tyle czasu i wydaje tyle publicznych pieniędzy na podróże całkowicie niepotrzebnie. I co z tego, skoro w kampanii wyborczej powiedział oficjalnie, że "będzie podróżował jeszcze więcej". I wybrano go ponownie. Gratuluję. Nie jemu, tym co na niego głosowali. Sam mieszkam poza Łodzią, tutaj się jednak uczę i pracuję, więc pozostaje mi tylko gratulować. Oczywiście Prezydent Kropiwnicki wśród zwykłych mieszkańców nazywany po prostu "kropek" postarał się o pieniądze z Unii Europejskiej na budowę tramwaju regionalnego. Najdłuższa linia tramwajowa w Europie, przebiegająca przez kilka miast, zostanie w końcu przebudowana. Świetnie. Splendor spadł na prezydenta i oznaczało to dla niego, że jego rola się skończyła. Organizacja i wykorzystanie tych pieniędzy już jest poza nim. Nie szkodzi, że zatrzymało to ruch na kilku strategicznych ulicach Łodzi, bo przecież trzeba budować całą linię na raz. Nie szkodzi, że przez to sąsiednie wąskie uliczki, po których dodatkowo jeździ tramwaj są zakorkowane całkowicie. Nie szkodzi, że w ramach rozładowania ruchu samochodowego w Łodzi, wiedząc o poważnej przebudowie tej linii tramwajowej, kilka miesięcy temu rozpoczęto modernizację kilkunastu kolejnych ulic w centrum miasta. Przecież kierowcy też głosowali na konkretnego kandydata. Dostali najlepszego. I nie jest tak nagle dla nich źle w tej kadencji. Przecież wielu kierowców spoza Łodzi (o miejscowych nawet nie wspomnę) pamięta remont trasy A1 przebiegającej praktycznie przez centrum miasta. I to było właśnie w poprzedniej kadencji. Podczas wizyty kilka dni temu jednego z panów Kaczyńskich na ostry protest jednej z mieszkanek Łodzi padły słowa: "kupie pani bilet do warszawy to sobie pani obejrzy prawdziwy bałagan....". Cieszmy się, bo to oznacza, że Prezydent zauważa problemy komunikacyjne. Świadczy o tym również jeszcze jedna sytuacja, jaka zaistniała niedawno. Jerzy Kropiwnicki postanowił sam sprawdzić jak funkcjonuje miasto i wybrał się do pracy zwykłym autobusem komunikacji miejskiej. Prawda, że pomysłowo i rozsądnie? Wcześniej powiadomiono o tym prasę, telewizję i radio. Dlaczego nie, media powinny o takich wydarzeniach wiedzieć. W autobusie był prezydent "Kropek" i kilkunastu dziennikarzy. Oczywiście też kilku pasażerów, chyba nie trzeba mówić, że tym razem byli bez mundurów. Na trasie sterowano ruchem tak, żeby kamery obecne w autobusie tego przypadkiem nie zarejestrowały. Na te kilkanaście minut przejazdu można było taki scenariusz spokojnie i bezproblemowo zorganizować. Władca Łodzi mógł sobie pogratulować sprawnego zarządzania i w spokoju ducha zacząć przygotowywać się do kolejnej podróży zagranicznej za pieniądze zwykłych mieszkańców tego miasta. Boję się jednego, kadencja w końcu minie, pieniążki z kasy miasta na kolejne podróże nie będą dostępne. Nie będzie można liczyć na grono zachwyconych wyborców, cieszących się, że ich kandydat z kadencji na kadencję robi się bardziej światowy, że rozpoczęto wykopy i kolejnych kilkanaście ulic będzie kiedyś wyremontowane. Co wtedy? Miejmy nadzieję, że wtedy ktoś przygarnie Kropka... Piotr Ogrodowczyk