Od kilku tygodni do redakcji docierały również mniej dosadnie sformułowane informacje o tym, że radny PiS łódzkiego Sejmiku Wojewódzkiego Witold Witczak wraz z synem jest zamieszany w bójkę z klientem. Radny stanowczo temu zaprzecza. Nam udało się ustalić, że taka sprawa trafiła do radomszczańskiego sądu. Od jakiegoś czasu po Radomsku krążyły informacje o tym, że radny Witold Witczak miał jakoby pobić jednego z klientów, który przyszedł do redakcji jego bezpłatnej gazety, żeby zamieścić ogłoszenie. Pomagać miał mu syn. Zapytaliśmy o takie ewentualne zdarzenie w radomszczańskiej komendzie powiatowej policji, gdzie usłyszeliśmy, że takiej sprawy nie ma. Udało nam się jednak potwierdzić, że taka sprawa trafiła do radomszczańskiego Sądu Rejonowego. Jak ustaliliśmy, w wydziale karnym złożono prywatny akt oskarżenia przeciwko Witoldowi Witczakowi i jego synowi. 18-letni radomszczanin, niedoszły klient gazety, oskarża obu o pobicie. - Żadne zdarzenie nie miało miejsca - powiedział Gazecie Witold Witczak pytany o tę sytuację. - Każdy może każdego oskarżyć, zwłaszcza jeśli się chce kogoś oczernić. Nie wiem nic o żadnym oskarżeniu i tylko tyle mam do powiedzenia w tej sprawie. Według uzyskanych przez nas informacji, do całego zdarzenia miało dojść w środę 1 lipca. Wtedy to radomszczanin postanowił zamieścić ogłoszenie o sprzedaży psów w gazecie. Trafił do redakcji mieszczącej się przy ulicy Reymonta, naprzeciw dworca PKP. Tam spotkał syna Witolda Witczaka, z którym trzy lata wcześniej był na zimowisku. Być może właśnie trzy lata temu doszło między chłopcami do jakiegoś konfliktu, a rachunki zostały wyrównane dopiero teraz. Sprawiedliwość w postaci ciosu miał wymierzyć radny Witczak. Akta sprawy czekają w wydziale karnym na wyznaczenie terminu rozprawy, podczas której sąd zdecyduje, która ze stron ma rację i czy doszło do pobicia. - Jestem bardzo zaskoczony tą informacją - nie ukrywał Rafał Jaśkowski, rzecznik prasowy Sejmiku Wojewódzkiego. - Pan Witczak to osoba o wysokiej kulturze osobistej. Mam nadzieję, że ta sprawa się nie potwierdzi i to nieporozumienie zostanie wyjaśnione. Oczywiście jeśli w sądzie zapadłby prawomocny wyrok, to radny w takiej sytuacji traci swój mandat - dodał. Z kolei gdyby okazało się, że doniesienie jest nieprawdziwe, odpowiedzialność może ponieść oskarżający. W takim przypadku grozi nawet kara 3 lat więzienia. (jk)