Według piotrkowskich ratowników prywatyzacja tej części usług medycznych to nic dobrego - chaos, brak profesjonalizmu, a przede wszystkim nastawienie na zysk, które szczególnie dotkliwie mają odczuć pacjenci. Rozstrzygnięcie konkursu w kwietniu. - Tutaj pracuje ponad 80 osób. Jeśli konkurs wygra prywatna firma, to my po prostu stracimy pracę - mówi Tomasz Rusołowski, pracownik pogotowia w Piotrkowie. - Ale tu nie chodzi tylko o nas. Przyjdzie nowy oferent, przyjdą nowi kierowcy, którzy nie znają terenu. My tu pracujemy od wielu lat, współpracujemy ze strażą pożarną, z policją, mamy już wszystko opracowane. A kiedy przyjdą ci nowi, to współpracy żadnej nie będzie. W jednym z miast, gdzie przetarg na ratownictwo wygrała prywatna firma, doszło do zgonu dwóch pacjentów właśnie z powodu nieznajomości miasta przez kierowców karetki - dodaje Rusołowski. Do kontraktów na ratownictwo mogą startować zewnętrzne, prywatne firmy. Według piotrkowskich ratowników prywatne firmy często wygrywają konkursy ogłaszane przez NFZ mimo różnych, rażących nieprawidłowości co do samych wymagań, jak i protestów związków zawodowych, które wskazują, że przy przekształcaniu dochodzi do łamania praw pracowniczych. Płynące z całej Polski sygnały są niepokojące. Związkowcy twierdzą, że firmy, które wygrały konkursy na ich terenie, nie spełniają wymogów ustawowych. - Były już dwa konkursy. W pierwszym zostały odrzucone dwie propozycje, w drugim konkursie też jedna z ofert została odrzucona. Został ogłoszony nowy konkurs, który ma rozstrzygnąć się w kwietniu. Obawiamy się, że może wygrać firma konkurencyjna, prywatna. Oferty składane są do 7 IV. Prawdopodobnie ma to być konkurs ostateczny, tak zdecydował prezes NFZ w Warszawie - mówi Stanisław Gudajczyk, przewodniczący Komisji Zakładowej Krajowego Związku Pracowników Ratownictwa Medycznego w Piotrkowie. A. Stańczyk