- Ta manifestacja jest pokojowa, ale zapewniam panią wojewodę i premiera, że jeżeli nasze postulaty nie zostaną spełnione, to po raz drugi poproszę o wsparcie górników z Sierpnia'80. Będzie ich o wiele więcej niż dzisiaj. Będziemy palić opony i rzucać petardy przed siedzibą wojewody i na ulicy Piotrkowskiej. Łodzianie zapamiętają ten dzień. Jesteśmy też zdecydowani zatrzymać karetki w całej Polsce i ogłosić pogotowie strajkowe - mówił przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pracowników Służb Ratowniczych Janusz Głębski. Protestujący nie zgadzają się m.in. z udziałem prywatnych firm w przetargach w ratownictwie medycznym, chcą przywrócenia w karetkach ratowniczych 3-osobowych zespołów. Podczas środowego protestu pracowników medycznych wspierało m.in. kilkudziesięciu górników z Sierpnia'80. Godzinny protest odbywał się przy dźwiękach trąbek, bębna i okrzykach "złodzieje". Demonstranci mieli ze sobą związkowe flagi i transparenty. Na jednym z nich był napis "Precz prywatnym firmom w ratownictwie medycznym". To jeden z głównych postulatów protestujących, którzy sprzeciwiają się rozpisywaniu przetargów na ratownictwo medyczne. - Nie wyobrażam sobie, żeby była prywatna straż pożarna czy policja. A państwowe ratownictwo medyczne to podobna instytucja. Nie powinno więc być w ratownictwie medycznym żadnych konkursów czy przetargów jak przy budowie autostrad. Prywatne firmy niech nam dadzą spokój. My sobie poradzimy - powiedział Głębski. Oprócz zgody na dopuszczenie do przetargu na ratownictwo medyczne prywatnej firmy protestujący zarzucali wojewodzie łódzkiemu Jolancie Chełmińskiej m.in. opieszałość przy rozpisaniu konkursu na ratownictwo medyczne na rok 2012 i kolejne lata. - Nie może tak być, że po wielokrotnych rozmowach z panią wojewodą do tej pory nie jest rozpisany konkurs na ratownictwo medyczne. Inne województwa mają już ten temat zapięty i pracują na wyższych stawkach. W marcu miną trzy lata, jak nasza stacja pracuje na starych stawkach, pomniejszonych na dobokaretce o 40 zł - mówił Głębski. Ratownicy domagali się również przywrócenia trzyosobowych zespołów ratowniczych. Ich zdaniem okrojenie obsady karetek zagraża życiu i zdrowiu pacjentów i prowadzi do masowych zwolnień wieloletnich pracowników wojewódzkiej stacji ratownictwa medycznego. - Dwuosobowe zespoły są zagrożeniem dla życia i zdrowia pacjentów. Najwyższy czas, żeby społeczeństwo się dowiedziało, że czterominutowa zwłoka w reanimacji zmniejsza o 10 proc. szanse pacjenta na przeżycie. Jeżeli dwóch ratowników przyjeżdża na wizytę, wchodzą razem do pacjenta i okazuje się, że konieczna jest reanimacja na miejscu, to trzeba zejść do karetki po sprzęt. A minuty uciekają - wyjaśnił Głębski. Dodał, że dopuszczenie do wyjazdów w karetkach dwóch ratowników medycznych, z których jeden ma uprawnienia do prowadzenia pojazdów uprzywilejowanych, doprowadziło już w woj. łódzkim do zwolnienia ok. 60 kierowców, którzy w stacji ratownictwa medycznego przepracowali po ok. 20 lat. Delegacja protestujących chciała swoje postulaty przekazać bezpośrednio wojewodzie Chełmińskiej, której w czasie manifestacji nie było w urzędzie wojewódzkim. Dyrektor biura wojewody Marcin Szmaja tłumaczył, że nieobecność wojewody i jej zastępców nie jest spowodowana niechęcią do rozmów ze związkowcami. - Informację o manifestacji organizatorzy przekazali nam telefonicznie dopiero wczoraj i nie było już możliwości zmian w planie dnia wojewody - wyjaśnił Szmaja, który odebrał od związkowców postulaty skierowane do wojewody, ministra zdrowia i premiera Donalda Tuska. Szmaja powiedział, że konkury na ratownictwo medyczne na rok 2012 i lata późniejsze będą rozpisane jak tylko zaktualizowane zostanie zarządzenie prezesa NFZ regulujące sprawy przebiegu takich konkursów. - To kwestia kilkunastu dni. Przypomnę jednak, że zgodnie z ustawą cały konkurs na ratownictwo medyczne w każdym województwie realizuje oddział NFZ i to tam odbywa się to postępowanie - powiedział Szmaja. Wyjaśnił też, że obowiązujące przepisy dopuszczają możliwość funkcjonowania dwóch osób w zespole ratowniczym i dlatego takie zespoły jeżdżą na terenie woj. łódzkiego. - Jeszcze na lipcowym spotkaniu poprosiliśmy jednak związki zawodowe o przekazanie informacji, w jakich sytuacjach wymagana jest obecność trzech osób w karetce. Chcieliśmy wiedzieć, czy mają jakieś dowody na to, że brak funkcjonowania trzyosobowego zespołu negatywnie wpływa na ratowanie życia. My nie mamy żadnych sygnałów mówiących o tym, że doszło do jakiejś sytuacji, w której byłoby zagrożone ratowanie życia bądź zdrowia - powiedział Szmaja.