O żadnej akcji protestacyjnej nie wie kierownictwo łódzkiej policji ani związki zawodowe. Rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski zapewnił, że do komendy nie wpłynęły żadne sygnały o tym, aby tego typu akcje prowadzone były w innych województwach. Jak przyznał we wtorek rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Łodzi podinsp. Mirosław Micor, w poniedziałek do służby nie stawiło się 17 z ok. 80 funkcjonariuszy 3. referatu sekcji zabezpieczenia miasta. 9 policjantów przyniosło zwolnienia osobiście; pozostali poinformowali telefonicznie, że są chorzy i do służby nie przyjdą. Zwolnienia wystawione zostały na okres od jednego do czterech dni. We wtorek na zwolnienia poszło kolejnych ośmiu policjantów z tej samej sekcji. - Dotąd nie przedstawiono żadnych postulatów, żadnej informacji, żadnej okoliczności, które miałyby świadczyć, że mamy do czynienia z jakimś zorganizowanym protestem. Ponieważ wszystko wskazuje na to, że nie jest to sytuacja przypadkowa, jej wyjaśnieniem zajmuje się kierownictwo komendy - powiedział Micor. Lokalne media, powołując się na rozmowy z policjantami, którzy chcą zachować anonimowość, podały, że jest to forma protestu funkcjonariuszy. Policjanci postanowili grupami iść na zwolnienia lekarskie. Domagają się podwyżek płac, poprawy warunków pracy i godnego traktowania przez przełożonych. Jak mówili, postanowili w ten sposób protestować, bo związki zawodowe dla nich nic nie zrobiły, a prawo zabrania im strajkować. - Z doniesień prasowych wiemy, że jacyś policjanci anonimowo wypowiadali się, że ma to charakter protestu. Chcemy poznać postulaty policjantów, po to, żeby można było podjąć jakieś rozmowy - zapewnił rzecznik. Kierownictwo łódzkiej policji - według rzecznika - traktuje sprawę bardzo poważnie. W jego ocenie, brak kilkunastu policjantów nie spowoduje poważniejszych utrudnień w zabezpieczeniu miasta, ale eskalacja tego typu zwolnień może powodować problemy w zapewnieniu bezpieczeństwa. - Gdyby to miało się rozwinąć i eskalować w jakiś sposób, to mogą być jakieś problemy. Będzie to wymagać decyzji kierownictwa dotyczących skierowania innych policjantów w miejsce tych, którzy są na zwolnieniach - dodał rzecznik. Pytany o absencję łódzkich policjantów Sokołowski powiedział, że taka informacja wpłynęła do komendy głównej. - Trudno to jednak nazwać protestem, ponieważ nie wiadomo, kto jest stroną, nie przedstawiono też dotąd żadnych postulatów. Nie wiemy, jakie są przyczyny nieobecności funkcjonariuszy - dodał. Zaznaczył także, że dotyczy to kilkunastu z ok. 2 tys. łódzkich policjantów. Grzegorz Rudecki z zarządu łódzkiego NSZZ Policjantów powiedział , że związki oficjalnie nie mają żadnej informacji, aby zwolnienia były protestem policjantów. Przyznał jednocześnie, że w Łodzi praca funkcjonariuszy jest bardzo trudna, a frustracja wśród policjantów narasta. - Wiemy, że jest większa liczba zwolnień lekarskich wśród policjantów. Jaka jest ich przyczyna - nie wiem. Natomiast to, że w Łodzi sytuacja jest ciężka, to wiadomo od dawna. Jest totalne przeciążenie policjantów pracą i zaczynają po prostu pękać - powiedział Rudecki.